Ciasto czekoladowe, tudzież brownie, i słów kilka o Donnie Hay


Możesz również polubić…

8 komentarzy

  1. Dorota pisze:

    Piękne ciasto. O książce już słyszałam, ale nie miałam jej jeszcze w rękach.

  2. Magda pisze:

    Mmmm…ale po świętach się odchudzam:(

  3. Kasia pisze:

    Oj zjadłabym, ale mam mocne postanowienie poprawy 😉 a na książkę juz poluję.

  4. O matuchno, to głaskanie podniebienia brzmi tragicznie… Przejrzałam australijski oryginał i przy żadnym z puddingów nie ma czegoś tak strasznego, a jestem wyczulona na kiczowate opisy jedzenia. To w takim razie już mój drugi minus dla tego wydawnictwa w związku z tą książką.

    Ja od Donny nie oczekuję odkrywczych przepisów, za to cieszy mnie ich usystematyzowanie w książkach i skupienie na jednym temacie. Jak się przyjrzeć, każda książka ma jakiś inny cel. W tej akurat są pomysły na bardzo szybkie codzienne dania, czyli ma być pomocna, gdy mamy 30 minut do dyspozycji i chcemy nakarmić rodzinę, a nie zadziwić niedzielnych gości. I duży format też akurat lubię, może dlatego, że jestem krótkowidzem, ha ha 🙂

    Pierwszym przepisem w którym się zakochałam też było brownie, tyle że inne. Biło na głowę wszystkie, które dotychczas jadłam, smakiem i wyglądem, a prościzna, że hej. Potem już nie było odwrotu 🙂

    • Agata pisze:

      A za co wydawnictwo dostało od Ciebie pierwszy minus?
      To moja pierwsza książka Donny i myślę, że nie ostatnia, bo faktycznie to usystematyzowanie jest pomocne.

      Fajerwerki w kuchni można mieć od święta, a kiedy się pracuje, ma małe dzieci i wieczny deficyt czasu, to liczy się tylko, żeby było szybko, smacznie i zdrowo. W tej konwencji lepiej wypada Jamie Oliver, ale Donna też jest zadowalająca. I nieco inna 😉

      • Agata pisze:

        A w oryginale w jaki sposób są skomentowane te dania?

        • Wpisałam na FB 🙂

          Wydawnictwo nagrabiło sobie tym, że zerżnęło słowo w słowo fragment opisu tej książki z mojego bloga i wstawiło go do swoich materiałów promocyjnych. Bez pytania, nie mówiąc już o podaniu autora. Po czym… przysłało te materiały m.in. do mnie proponując napisanie dla nich recenzji.

          • Agata pisze:

            O w mordę i w pysk, że się tak nieelegancko wyrażę. Kto jak kto, ale oni to powinni mieć jakieś blade pojęcie o prawach autorskich. Teraz to już mnie chyba nic nie zdziwi.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *