Orientalny rosół z kaczki
W ramach wprowadzenia zacznę od mojego ulubionego dowcipu. Uprzedzam, że jest to czarny humor na poziomie mistrzowskim, więc lepiej nie czytaj, jeśli nie śmieszy Cię ten gatunek:
Dziadek i babcia wybrali się na wycieczkę w góry ze swoim ukochanym kundelkiem – Burkiem. Zapędzili się naprawdę wysoko, do połowy wzniesienia i podziwiali piękne widoki. Nagle zauważyli, że pędzi na nich lawina kamieni. Schowali się do pobliskiej pieczary. Siedzieli już w tej jaskini dobry tydzień, spijali rosę ze ścian groty, zjedli cały suchy prowiant i skórzane paski od spodni. Śmierć głodowa zajrzała im w oczy. Wspólnie podjęli decyzję, że skrócą Burkowi cierpienia. I zjedli go, wylizując dokładnie kosteczki. Siedzą i dumają nas swoim losem, aż w którymś momencie dziadek z żalem stwierdza:
– Szkoda, że Burka nie ma… Kości by sobie pojadł…
Kiedy zobaczyłam na blogu Kwestia smaku przepis na ten rosół, zaklęłam szpetnie pod nosem, bo przypomniały mi się wszystkie kości pozostałe po pieczonych kurakach, które wylądowały w kuble na śmieci,a mogły się zamienić w tę genialną zupę. Przepis nieco zmodyfikowałam, wrzuciłam trochę więcej warzyw i dodałam do zupy pulpeciki z mięsa indyka (można je pominąć, zupa będzie mniej sycąca).
Lista składników wydaje się paraliżująco długa, ale pomijając typowo rosołowe ingrediencje, większość z nich to przyprawy. Naprawdę warto zaopatrzyć się w sos rybny (i nie wnikać w dziwaczną, nieco obrzydliwą technologię produkcji, bo skład ma zaskakująco normalny) i takie cuda jak anyż w gwiazdkach czy kora cynamonowca (przydadzą się na nadchodzące święta do produkcji domowej przyprawy do piernika albo po prostu do dekoracji). Pozostałe produkty należą do tych łatwo dostępnych w każdych delikatesach.
Dzięki temu przepisowi już nigdy nie będę wyrzucała kosteczek po pieczeni do kubła, żałując, ze nie ma Burka. Będę to robić dopiero po wyłowieniu ich z rosołu.
Składniki (4 duże porcje)
- szkielet (kości i skórki) pozostałe po pieczonej kaczce*
- 2 łodygi selera naciowego
- 1 spora pietruszka
- 2 marchewki
- 1/4 sporego selera
- biała część dorodnego pora
- 1 nieduża, nieobrana cebula
- 2 ząbki czosnku (w łupinkach)
- przyprawy: 4 łyżki sosu sojowego, 4 cm kawałek imbiru, 1/3 papryczki chili, 3 goździki, 1 gwiazdka anyżu, 2 cm kawałek kory cynamonu, 5 ziarenek pieprzu, 2 liście laurowe, 3 ziela angielskie, opcjonalnie: 2 łyżki sosu rybnego
do podania:
- makaron gryczany soba lub sojowy (chiński) lub ryżowy wstążki
- sezam
- posiekany szczypiorek lub kolendra
- pulpeciki
Resztki kaczki możesz wstawić do piekarnika nagrzanego do około 180°C na pół godziny, żeby się przypiekły – to pogłębi ich smak.
Warzywa umyj. Marchew, pietruszkę i seler obierz, pokrój na mniejsze kawałki. Seler naciowy i białą część pora możesz przepołowić.
Cebulę i czosnek, jeśli masz taką możliwość, opal na palniku albo na płytce – nabiorą głębszego smaku.
Do dużego garnka włóż korpus z kaczki, szyjkę (jeśli masz) i zalej około 1,5 litra zimnej wody (składniki mają być przykryte). Zagotuj, zdejmij szumowiny i dodaj warzywa, cebulę, czosnek i wszystkie przyprawy – gotuj na malutkim ogniu przez dwie godziny.
W międzyczasie przygotuj pulpeciki:
- 225 g mięsa mielonego z indyka
- 1,5 łyżki sosu sojowego
- 2 łyżki sezamu
- 1 czubata łyżka bułki tartej
- 1 jajko
- 1 szalotka
- 1/3 łyżeczki imbiru mielonego
- 1/4 drobno posiekanej papryczki chili
Wszystkie składniki wymieszaj i uformuj z masy pulpeciki wielkości małego orzecha włoskiego.
Po dwóch godzinach przecedź wywar do innego garnka, zagotuj, wrzuć pulpeciki i gotuj przez 5 minut. Następnie posmakuj zupę i dopraw. Jeśli jest taka potrzeba, to rozcieńcz wrzątkiem, bo wywar może być esencjonalny**.
Podawaj z wybranym makaronem ugotowanym zgodnie z przepisem na opakowaniu. Zupę warto posypać szczypiorkiem albo świeżą kolendrą i uprażonym sezamem.
* a także szyjka, jeśli była dołączona do kaczki
** gdy gotujesz zupę bez pulpecików, to po 2 godzinach gotowania, przecedź wywar, dopraw go do smaku i serwuj z makaronem.
Piękny 🙂
I bardzo smaczny 🙂
hahaha 😀 nie znałam tego kawału o Burku 😀
Mam teraz taki okres, że jem prawie same zupy. Może wypróbuję przepis, bo mi się już pomysły kończą 😀