Zupa krem z mniszka lekarskiego
Podałam już wypróbowany przepis na „miód” z kwiatów mniszka lekarskiego i po pewnych wątpliwościach postanowiłam podzielić się z Wami przepisem na zupę z jego liści. Skąd wątpliwości? Zupa praktycznie nie jest już do zrobienia, bo w większości kraju mlecze kwitną już od dawna. Jeśli jednak mieszkacie w chłodniejszych rejonach Polski i wiosna dopiero się u Was zaczyna, to śmiało możecie wyskoczyć na jakąś ekologiczną łąkę 😉
Liście mniszka lekarskiego muszą być młode – jest to warunek konieczny (nie są tak gorzkie)! Trzeba je zebrać, zanim roślina zacznie kwitnienie. Na szczęście mi się to udało, bo nie wszędzie wiosna dotarła w tym samym czasie. Z wyprawy do Kotliny Kłodzkiej przywiozłam do Wrocławia solidny pęk i zaryzykowałam ugotowanie tej zupy. Zaskoczył mnie jej zapach – szpinakowy. Smak jest natomiast, hm… specyficzny, ale dobry 😉
Zainspirowałam się przepisem Roberta Sowy z książki „Życie kocha jeść”. Zmieniłam jednak w nim tyle, że można powiedzieć, iż powstała zupełnie nowa receptura.
- 160 g młodych liści mniszka (bez łodyżek)
- 150 g białej części pora
- średnia cebula
- 2-3 ząbki czosnku
- 4 grube plasterki wędzonego boczku
- 1 łyżka masła klarowanego
- 1 litr wywaru warzywnego
- 1 szklanka kremówki
- sól, świeżo mielony czarny pieprz
- 80 g sera grana padano (albo Dziugasa)
Cebulę pokrój w piórka, pora na cienkie plasterki. Zeszklij na klarowanym maśle razem z przeciśniętymi przez praskę ząbkami czosnku i dodaj do wywaru warzywnego. Zagotuj.
Młode liście mniszka opłucz w zimnej wodzie (jeśli boisz się, że nie unikniesz goryczki, możesz je na kwadrans zanurzyć w zimnej wodzie z dodatkiem soli) i włóż do gotującego się wywaru. Trzymaj na średnim ogniu przez 5 minut, następnie zmiksuj, wlej kremówkę i jeszcze raz zagotuj.
Boczek pokrój w kosteczkę i podsmaż na chrupko na patelni. Dodaj do zmiksowanej zupy, dopraw do smaku pieprzem i solą.
Podawaj z wiórkami sera (świetnie do ich robienia nadaje się obieraczka do warzyw).
Wygląda ładnie, ale nie smakuje aby trawą…?
W żadnym razie! Bardziej podchodzi mi pod rukolę, ale trawy nie jadłam, więc nie dam sobie ręki obciąć 🙂
Nie wiem, jak można napisać, że mlecz może smakować trawą… Co do zupy, to ja bym się nie odważyła – może w przyszłym roku 🙂 Ale syrop będę robiła z Twojego przepisu jak tylko pogoda się poprawi!
jutro sobie przyrządzę
Jak dla mnie kompletnie zaskakujący przepis. Przerósł mnie – nie wyobrażam sobie smaku takiej zupy i nie wiem czy bym się odważyła ją przyrządzić…