Królik duszony ze śmietaną i szpinakowym tagliatelle
Do tej pory myślałam, że Człowiek Wyżerka jest wybitnie rybożerny. Okazuje się jednak, że dla królika w śmietanie i makaronu ze szpinakiem wyrósł mu dodatkowy żołądek. Nie sądziłam, że dwuletnie dziecko jest w stanie aż tyle zjeść! Wtrząchnął swoją porcję, a potem władował się na kolana babci i wysępił od niej trochę, następnie przeniósł się do mnie i próbował garściami zabierać mi makaron z talerza. Przezwisko zobowiązuje! To dziecko zje nas kiedyś z butami 🙂
Czasem się zastanawiam, czy miałby taki apetyt, gdybym w ciąży nie obejrzała filmu czeskiego „Mały Otik”…
Składniki (6-8 porcji):
- tuszka królika (ok. 1,2 kg)
- 4 łyżki klarowanego masła
- 2 łyżki pszennej mąki
- 3 średnie cebule
- 250 ml bulionu
- 200 ml kwaśnej śmietany 18%
- przyprawy: sól, pieprz
dodatkowo:
- 500 g szpinakowego tagliatelle
Tuszkę królika umyj, osusz i podziel na 6-8 kawałków. Natrzyj je solą i pieprzem, umieść w lodówce na godzinę.
Cebule obierz i posiekaj, następnie zeszklij, używając połowy masła.
Kawałki królika oprósz mąką i na dużej patelni z pokrywką albo w szerokim garnku rozgrzej resztę masła, po czym na silnym ogniu obsmaż mięso ze wszystkich stron.
Zmniejsz płomień, dodaj cebulę razem z masłem, na którym się szkliła i podsmażaj razem jeszcze przez chwilę.
Wlej bulion i duś przez około godzinę, od czasu do czasu mieszając i w razie konieczności dolewając kilka łyżek wody.
Na koniec wlej śmietanę rozbełtaną z odrobiną sosu, zagotuj. Dopraw do smaku solą i pieprzem.
Podawaj z buraczkami z cebulą albo z chrzanem (opcjonalnie) i z makaronem tagliatelle ugotowanym zgodnie z przepisem na opakowaniu. Królik będzie też świetnie smakował z dodatkiem wszelkich innych klusek czy kopytek.
Proste, a ile radości 😉 Też jestem fanką królików (tych bez sierści :P)!
O Ty! nie spodziewałam się po Tobie takiego okrucieństwa 😀 Te z futerkiem, mam nadzieję, też darzysz sympatią?
Że blog kulinarny, a nie „animalny”, pozwoliłam sobie napisać o królikach gotowych, aby je przyrządzić 😉 Natomiast do tych z futerkiem jakąś tam sympatię mam, ale że moi rodzice kiedyś takowe hodowali i zdarzało im się (królikom, nie rodzicom) uciekać z klatek, a my dzieci musieliśmy je wtedy łapać, to ta sympatia nie jest zbyt gorąca 😛