Dlaczego odechciało mi się cytrusów
Jesteśmy w szczytowym okresie sezonu na owoce egzotyczne, szczególnie cytrusy. Już wcześniej pisałam, że zbliżające się święta Bożego Narodzenia kojarzą mi się z wieloma odurzającymi aromatami, między innymi z zapachem pomarańczy i mandarynek.
Tak się zastanawiam, czy lepiej wiedzieć więcej i jeść mniej, czy żyć w niewiedzy i radośnie pożerać wszystko, na co ma się ochotę i co wpadnie w ręce, czy pojawi się w promocji. Wejdę teraz na dość grząski grunt i mimo że się nie znam, to się wypowiem o fungicydach na przykładzie imazalilu. Dowiecie się, dlaczego nagle odechciało mi się m.in. pomarańczy.
Imazalil to fungicyd, czyli środek przeciwgrzybiczy, służący do zabezpieczania owoców już po zbiorach, aby nie pleśniały w magazynach i na sklepowych półkach. Aplikuje się go na skórkę razem z woskiem. Owoce są ładne, błyszczące, nie wysychają, dłużej mogą być w obrocie. Oprócz niego stosuje się również Thiabendazol i Ortofenylofenol, ale Imazalil jest najłatwiejszy do wymówienia i zapamiętania, więc najczęściej się o nim wspomina. W każdym razie jest potencjalnie rakotwórczy i może negatywnie oddziaływać na płodność oraz układ nerwowy człowieka. Nie jest to zdrowy dodatek do żywności i nie znajduje się w niej dla naszego dobra, tylko dla dobra handlowców, żeby zminimalizować ich straty w transporcie i sprzedaży. Jego pozostałości można odnaleźć w sokach (szczególnie w tych, do których wykorzystuje się całe owoce), w kandyzowanych skórkach itd. Więcej możecie poczytać tu, tu i szczególnie tu.
Przyznaję się bez bicia, że mandarynki czy klementynki rzadko kiedy zdarzyło mi się myć przed jedzeniem. Często kupowałam je i zjadałam od razu, bo z ich obieraniem nie ma większego zachodu. A, według niektórych asekurantów, niemyte owoce powinnam obierać w ochronnych rękawiczkach i najlepiej jednorazowym nożem. Pomarańcze czasami, gdy miałam taki kaprys, szorowałam szczoteczką i płynem do naczyń, sparzałam wrzątkiem. Potem obierałam, nacinając skórkę na krzyż i klnąc przy zdejmowaniu jej, gdy pryskałam sobie mgiełką soku po oczach.
Wiem, że to mało profesjonalne czerpać wiedzę z magazynów kulinarnych, czy z internetu, ale nie jestem z wykształcenia żywieniowcem, nie próbuję nawet udawać. Wiedzy podręcznikowej w tej dziedzinie nie mam. Jestem trochę jak dziecko we mgle, ale staram się iść w dobrym kierunku. Co z tego, że się potykam czasem i najem się jakiegoś szitu (jak te pomarańcze niegdysiejsze).
Wg informacji znalezionych na niektórych stronach zjedzenie dwóch pomarańczy potraktowanych imazalilem może być toksyczne dla dziecka, a trzech dla dorosłego. Jedni się upierają, że ten środek znajduje się tylko w warstewce wosku, inni, że przenika do skórki, kolejni, że znaleźć go można również w miąższu. Najgłośniej o tym, że imazalil jest szkodliwy, krzyczą oczywiście producenci żywności bio.
Wg strony What’s on my food ten pestycyd można znaleźć nawet w organicznych owocach, nie tylko w mandarynkach i pomarańczach, ale też w grejpfrutach, bananach, nektarynkach, brzoskwiniach itd. Niewielkie ilości, dziesięciokrotnie niższe niż w okazach z konwencjonalnych upraw wykryto w 20% przebadanych próbek organicznych mandarynek i 10% organicznych pomarańczy. To prawie tyle co nic. Ale pokazuje, jak duże dawki są w owocach „supermarketowych”.
Zrobiłam w tym roku własną kandyzowaną skórkę pomarańczową. Z owoców kupionych w dyskoncie. Zjadłam jej sporo w trakcie przygotowywania, bo sprawdzałam co kilka minut, czy to już i użyłam jej raz – do rogali marcińskich. Planowałam nawet dać tutaj przepis na taką domową skórkę z pomarańczy (a później z cytryn). Potem jednak Małż pstryknął mi w Biedrze zdjęcie opakowania zbiorczego, poczytałam trochę na temat tych tajemniczych substancji i odechciało mi się cytrusów. Wyjaśniło się też przy okazji, skąd wzięła się u mnie dwutygodniowa, dokuczliwa pokrzywka na pół ciała – to była reakcja organizmu na przeżarcie się tymi nieszczęsnymi skórkami z fungicydami…
Wyrzuciłam do śmieci moją kandyzowaną skórkę, której poświęciłam tyle swojego cennego czasu. Okazuje się bowiem, że mogłam ją sobie szorować rozmaitymi detergentami, moczyć nie wiadomo w czym i lać na nią hektolitry wrzątku a ona i tak nie nadawałaby się do spożycia. Nie wiem, czy kandyzowane skórki, które są dostępne w sklepach, są bio. Gdyby były, to pewnie oznaczono by to na opakowaniu zielonym listkiem i ukoronowano kosmiczną ceną.
Wiem, że są inne szkodliwe czynniki, z którymi częściej się spotykamy w naszej codzienności i trudniej ich uniknąć – chociażby spaliny czy dym papierosowy. Wiem, że owoce egzotyczne nie są artykułem pierwszej potrzeby i da się bez nich jakoś żyć. Możliwe skórka pomarańczowa (cellulit znaczy) spędza sen z powiek tylko tym kobietom, które mają ją na udach i zadniej części ciała. Mi jednak nie daje spokoju ta owocowa.
Przeczytałam niedawno artykuł o pewnej grupie, która importuje do Polski m.in. organiczne owoce prosto z Włoch. Każdy, korzystając ze strony internetowej grupy może sobie zamówić do domu skrzynkę, np. pomarańczy. Każdy, kto jest na tyle zwariowany na punkcie naturalnych produktów, żeby zamówić całą, 11-kilogramową skrzynkę tych owoców za 100 zł. Ale z drugiej strony, jeśli wejdzie się z kimś w spółkę, a do tego ma się świra na punkcie przetworów, to taka ilość wcale nie jest straszna i można mieć z tego radochę na długo. Ta grupa to InCampagna.
Aktualizacja (marzec 2015)
W trakcie zakupów w supermarkecie można czasem nadziać się na ekologiczne owoce. Nie można jednak rzucać się na nie jak szczerbaty na kraty, tylko trzeba zwrócić uwagę, czy i jakimi substancjami są one po zbiorach konserwowane. Na załączonym obrazku widać, że potraktowano je dość szczodrze fungicydami.
Spokojnie, da się jednak znaleźć takie, które uniknęły oprysków. Informację można wyszukać na opakowaniu zbiorczym
albo na siatce z owocami:
Najlepiej jednak nie dać się zwieść komunikatom o uprawach ekologicznych i zwrócić uwagę na to, czy na opakowaniu znajduje się symbol zielonego listka złożonego z gwiazdek albo sześciokąt z napisem bio.
Bardzo ciekawy wpis.
W zeszłym sezonie zamawiałam w In Campagna, w tym już tez dostałam pierwsze zamówienie. Ta skrzynka pomarańczy i cytryn czyli zwykle 2 kg cytryn i reszta pomarańczy) nie jest za duża. Ja dziele się z teściową i koleżanką.
Gdybyś mieszkała w Warszawie, to polecałabym Psotne Babki https://www.facebook.com/PsotneBabki?fref=ts One od grudnia sprowadzaja te owoce i dziela sie z innymi.
Dziękuję, Wisło 🙂
Zgłosiło się do mnie kilka dziewczyn i będziemy wspólnie zamawiać różności, nie tylko cytrusy.
Bardzo przydatny artykuł. I zdaje się, że zgodnie z medycyną chińską, cytrusy mają działanie wychładzające, co w naszym klimacie zimą jest bardzo niekorzystne. Wychładzająco, znaczy nierozgrzewająco, znaczy tyjemy na przykład.
O, to też jest ciekawa perspektywa 🙂
Nie żyjemy jednak w Chinach i nie musimy wierzyć we wszystko co im powtykano do głowy 🙂
Niezwykle ciekawy artykuł, super !!!
Dzięki, Laura 🙂
Zamawiam z Tobą 🙂
Fajnie 😀 napisałam do Ciebie w tej sprawie 🙂
Agatko podlinkowałam Twój wpis w moim dzisiejszym wpisie o kandyzowanej skórce pomarańczowej , niezwykle ważna sprawa. Dziękuję Ci, że rozpowszechniasz takie informacje. Pozdrawiam 🙂
Paulino, bardzo mi pochlebia, że to zrobiłaś – dziękuję :))
Agato, że aż sama poszukam jakiś publikacji naukowych o konserwantach, puki co wiem że ultrafiolet jest wykorzystywany do unieszkodliwiania mikrobów z magazynowanych produktów spożywczych. A tak gwoli uświadomienia skoro o owocach mowa drogie panie jeżeli na jabłku pojawi się pleśń, nadgnije jego część całe jest niezdatne do spożycia, grzyby wytwarzają mykotoksyny, które skutecznie penetrują cały owoc. Kiedyś sprzedawali jabłka „krojone” właśnie takie nadpsute i „uratowane”. Niestety tyczy się to też soków przemysłowych, normy zawartości mykotoksyn są często wielokrotnie przekroczone, i to bez znaczenia czy soczek jest z bio upraw, czy innych. Same naturalne zanieczyszczenia, w przypadku braku oprysków mogą być nawet nasilone, a w uczciwość producentów że „lekko” nadgniły owoc wyrzucą nie wierzę.
Tak jest z każdym produktem – z dżemami również, zebranie pleśni z wierzchu nic nie pomoże… W trakcie poszukiwań informacji trafiłam na taką historię, że pod koniec sezonu na nektaryny zrobiono badanie kontrolne przypadkowej partii i okazało się, że normy fungicydów były wielokrotnie przekroczone. Oczywiście wycofano wszystko. Ale co wcześniej zostało sprzedane i zjedzone, tego się nie da cofnąć. To przerażające jest.
Biorę, skontaktuję się z Tobą:)
Moniko, coś czuję, że niedługo powstanie we Wrocławiu mała grupa zakupowa 🙂
Kupowałam pomarańcze w Imcampana dwa lata temu, nijak mają się do tych z marketu, spokojnie we dwoje zjedliśmy całą skrzynkę 🙂 pychota. Choć z drugiej strony najzdrowsze w naszym klimacie są rzeczywiście potrawy i produkty rozgrzewające 🙂
Mówisz, że się da we dwójkę wszystko opędzlować? hm… 🙂 w takim razie zamawiam bez obaw 😉
Co to za grupa z tymi owocami? Z checią dowiedziałabym się kto, co i za ile 🙂 póki co kupuję w Lidlu. Mają pomarańcze, banany i cytryny, a wczoraj kupiłam nawet truskawki eko. Truskawek nie polecam bo bez smaku, no ale chyba też bez chemii 😉
Też się skusiłam na truskawki – smak żaden, ale wyglądają ładnie 😉
Wspomniana grupa to InCampagna. Dopisuję już do tekstu.
Powinna poczytac etykiety. Ja kupuje w Lidl w Niemczech I wczoraj doznalam olsnienia. Na duzych etykietach sklepowych sa napisy o konserwantach. Od wczoraj przeszla mi ochota na owoce
Informacje o toksycznych fungicydach są na wszystkich opakowaniach zbiorczych owoców egzotycznych. Temat nie dotyczy tylko pomarańczy i cytryn, ale i na przykład bananów czy ananasów 🙁
Dzięki za info! Już ich mam 🙂 coś czuję, że będzie dżem pomarańczowy 😛
Teraz wszystkim paniom wracają wspomnienia kiedy miały 5lat i mamy dawały wam pomarańcze na gwiazdkę…. Ach, ileż to lat temu było? Mniejsza o to, gratuluję, wciąż żyjecie! Ta-dam!
Dobrze że o tym napisałaś, brawo kto ma odwagę (bo to w niczyim interesie 😉 mówić o tym że cytrusy są kropione że hoho. Bo są i to jest smutny fakt. A niestety mało kto chce go przyjąć do wiadomości, mnóstwo ludzi mega zachwyca się nimi, wypisuje jakie to super zdrowe jest picie wody z cytryną itd, że to lecznicze itd. Prawda jest jednak całkiem inna, cytrusy nie są zdrowym pokarmem, sok z cytryny nie jest zdrowy a my żyjący w Polsce powinniśmy dla zdrowia jadać nasze rodzime gatunki owoców np jabłka, gruszki itd, gdyż one dobrze korespondują z naszymi genami . (Zaznaczam że producentem jabłek ani innych owoców nie jestem 😉 więc to nie sianie czarnego PR a tylko zdrowy rozsądek i podstawowa wiedza.
One praktycznie zawsze zbierane są niedojrzałe a to oznacza że zawartość w nich witamin i minerałów jest kompletnie znikoma.
Za to ilość toksyn w nich jest naprawdę hojna.
Pozdrawiam serdecznie i gratuluję fajnego bloga który z przyjemnością poczytam w większej ilości 🙂
Oby więcej takich artykułów idących ”pod prąd” . 🙂
Koralik, bardzo dziękuję za komentarz 😉 Dodam jeszcze, że zamiast cytryny do wody można dodawać ocet jabłkowy. Jest nawet zdrowiej 😉 Muszę jednak przyznać się, że trudno jest mi zrezygnować z cytrusów, ale jem tylko ekologiczne. Wszystko jest dla ludzi pod warunkiem, że z rozsądkiem. Pozdrawiam serdecznie!
Też Koraliku myślę, że warto jeść polskie owoce, warzywa, zioła.
Czasem można też ziółko zagraniczne… goździka czy tam inny kardamon.
A cytrusy wyziębiają. Po kiego (sory) więc jeść je zimą?
Ja kupiłam żurawinę. Ale nie tę kandyzowaną, bo my jemy tylko zielony cukier, lecz suchą, czystą. Zmieliłam w młynku od kawy ten czerwono różowy susz i teraz mam kwaśną przyprawę. Nie wiem, czy tam jest jeszcze wit. C ale – nie ma cukru i jest to wygodne w użyciu. W tej kandyzowanej z pewnością wit. C nie uświadczę :-).
Ania
Boże, jest rok 2017 a ja się dziś dopiero dowiedziałam,ze cytryny są polewane największym świństwem, czyli fungicydami. Kupowałam cytryny w Carrefour i po raz pierwszy w życiu zauważyłam oznaczenie na kartce z ceną, że po zbiorach użyto „Imazalil”-taka magiczna nazwa a prościej by było, żeby wprost napisać, że fungicyd. Wróciłam do domu i zabrałam się za sprawdzanie co to jest a tu taka niespodzianka.
Jak sobie pomyślę, ze od 20 lat piję dzień w dzień i to kilka razy herbatę z cytryną ( bez mi nie smakuje) i to ze skórką ( kiedyś wyciskałam sok), to chyba mogę się spodziewać najgorszego:(
Zawsze słyszałam, że cytryna i herbata to nie najlepsze połączenie, ale tu chodzi o herbatę liściastą, która w połączeniu z cytryną wytrąca groźne dla naszego zdrowia pierwiastki ale to jest jeszcze gorsze!!!
Wyginiemy jak dinozaury!!! Ludzie ludziom gotują ten los!!!
Dinozaury nie istniały więc spokojnie ,będziemy żyć wiecznie 🙂
Ludzie, jabłka są jeszcze bardziej szkodliwe od pomarańczy!!! Na 1 miejscu, sprawdźcie w necie
Piszecie, że info jest na opakowaniu zbiorczym, ja wczoraj kupiłam pomarańcze w Kauflandzie i na etykiecie podającej wagę, dostawcę była informacja o stosowanych konserwantach. Byłam zdumiona uczciwością dostawcy, świadomość rozszerza coraz większe kręgielnia
Produkcja przemysłowa, nawet BIO dopuszcza używanie środków ochrony roślin, różne są to środki i stężenia. Generalnie nie ma szans na zdrową żywność, jeśli nie pochodzi z naszego ogródka. Urzędy kontrolują non stop żywność ale to promil tego co jest w obrocie. Do wszystkiego trzeba podchodzić z ruzsadkiem
Tu nawet nie chodzi o środki ochrony roślin, bo wiadomo, że nie ich stosowania przy produkcji na tę skalę nie da się uniknąć. Bardziej martwi mnie zabezpieczanie gotowego produktu za pomocą niektórych wspomnianych preparatów.
Ich pomarancze nie maja pestek, a ser provola jest stary i przesolony…Eko? Wątpię…