Pesto z liści rzodkiewki
Dwa lata temu, gdy nosiłam Pannę Grymaśną pod sercem, wczesną wiosną zachciało mi się rzodkiewek. Skusiłam się na takie „sklepowe” i potem miałam trzy dni wyjęte z życiorysu przez dolegliwości żołądkowe. Z tego powodu w zeszłym roku nie zjadałam ani jednej. Musiałam się uporać z traumą.
W zeszłą niedzielę kupiłam piękny pęczek na Festiwalu Smaków Dolnośląskich (pisałam o nim w poprzednim poście). Dostałam gwarancję, że rzodkiewki są z ekologicznej uprawy. Postanowiłam zatem wykorzystać je maksymalnie i zrobiłam pesto z rzodkiewkowej naci. Do niedawna zawsze wyrzucałam te liście, bo najpierw nie wiedziałam, że są jadalne. Później zaczęłam się zastanawiać, dlaczego rzodkiewki sprzedaje się z czymś, co i tak idzie potem na kompost. Rozpoczęłam poszukiwania. Dzięki internetom uświadomiłam sobie, że można je jeść, ale te, które miałam do dyspozycji były przeważnie kłujące, twarde i ogólnie niezbyt zachęcające do spożycia. Tym razem trafiły mi się apetyczne, gładkie i jasne listeczki.
Pesto z natki rzodkiewki smakuje świeżo, lekko i wiosennie. Listki, które mi się trafiły, były bardzo łagodne, więc dodałam do nich drobinę czosnku, żeby delikatnie dodać im ostrości, ale ich nie zdominować. Zapach tego pesto nieco przypomina mi aromat świeżo skoszonej, soczystej trawy. Odrobina cytryny świetnie podkreśla te atuty.
Składniki (na słoiczek 200 ml):
- listki z 1 pęczka rzodkiewki (mogą być z łodyżkami)
- 25 g łuskanego słonecznika
- 25 g startego Dziugasa
- olej rzepakowy tłoczony na zimno
- przyprawy: sól morska, sok z cytryny, malutki ząbek czosnku
Liście rzodkiewki dokładnie opłucz i osusz.
Ziarna słonecznika lekko podpraż na suchej patelni.
Do kielicha blendera włóż liście, ostudzony słonecznik, drobno utarty ser i dodaj przeciśnięty przez praskę czosnek. Rozdrobnij, następnie miksuj, dolewając tyle oleju, żeby uzyskać odpowiednią konsystencję.
Dopraw od smaku solą i sokiem z cytryny.
no proszę 🙂 nie wiedziałam,że liście też można jeść 😀 aż wypróbuje
nietypowe i zapewne ciekawe w smaku pesto!
Bardzo fajny przepis na pesto. Słyszałam kiedyś o tym że liście rzodkiewki można jeść ale jakoś nigdy nie wykorzystałam ich w kuchni. Dziś kupiłam bardzo ładny pęczek rzodkiewek w Delikatesach Centrum i od razu zwróciłam uwagę na piękne niezwiędnięte liście i stwierdziłam, że coś muszę z nimi zrobić i wtedy wpadł mi pomysł na pesto, wygooglałam i trafiłam na Twojego bloga. Jakąś godzinę temu zrobiłam owe pesto, spróbowałam i jest nieziemskie, akurat na jutro do śniadania 🙂 Pozdrawiam, Maja
Właśnie zrobilam ale wyszło mi trochę gorzkawe… Na pewno nie przez kiepskie liście bo mam je z wlasnego ogródka wiec nie wiem czemu ale i tak dobre 😉
Zanka, myślę, że tutaj sporo zależy od odmiany rzodkiewki 🙂 Cieszę się, że mimo tego posmaku pesto i tak smakowało 🙂
Wpadłam tu całkiem przypadkiem, za sprawą mojej drogiej przyjaciółki, która została właśnie mamunią słodkiego Kornelka.
Ciesząc się Jej szczęściem postanowiłam uczcić ten najwspanialszy moment w Jej życiu śniadankiem nade wszystko idealnie w Jej stylu życia, które promuje i wprowadza w życie odkąd tylko pamiętam….Uwielbiam Ją za to, jest moją inspiracją i przykładem.
Moja lodówka nie jest tak pusta jak przypuszczałam jeszcze przed chwilą. Mam wszystko, co potrzeba aby zjeść pesto w tym właśnie wydaniu i może dorzucę, jak zwykle z resztą, coś od siebie. Dziękuję za super pomysł, smaczny i do tego zdrowiutki :*
Serdecznie dziękuję za tak piękny komentarz – aż bije z niego miłość. To wspaniale mieć taką przyjaciółkę! Wszystkiego dobrego, Drogie Panie i dużo zdrowia dla Maluszka 🙂