Fasola po włosku i współczesna rodzina po polsku
Do niedawna sztandarowym daniem z fasolą była u nas fasolka po bretońsku – tradycyjne polskie danie (obok barszczu ukraińskiego, ruskich pierogów, ryby po grecku itd.). Jakiś czas temu, przeglądając blog Olgi Smile, natknęłam się na przepis na fasolkę po włosku. W pierwszym momencie, kiedy czytałam listę składników, pomyślałam: „Fasola z ziemniakami i cebulą, takie to zwyczajne”. Zaintrygował mnie jednak dodatek octu winnego (użyłam jabłkowego domowej roboty) i tymianku. A po lekturze entuzjastycznych komentarzy od czytelników już nie miałam żadnych wątpliwości. Zrobiłam wielki gar. Tak bardzo nam posmakowała ta potrawa, że postanowiłam podać ją dalej i umieszczam ten przepis także u siebie.
Przy okazji chciałam Wam przytoczyć cytat z powieści, w której fasola odgrywa bardzo ważną rolę. Wiesław Myśliwski jest jednym z moich ulubionych pisarzy współczesnych i bardzo go podziwiam za umiejętność metafizycznego, wręcz magicznego opisywania najzwyklejszych rzeczy – takich jak chociażby ziarno fasoli:
„(…) fasola kiedyś mięso zastępowała. A przy takiej pracy, jak tu pracowali, od świtu do nocy, człowiek musi zjeść ten kawałek mięsa. Nie mówiąc, że i kupcy często po fasolę przyjeżdżali. Nie tylko po fasolę, ale fasoli najwięcej kupowali. (…) W miastach wtedy głodem przymierano, jak pan wie. (…) W każdym razie najwięcej ich o tej porze przyjeżdżało, gdy się z pól już wszystko zebrało. Fasolę, co kto zdążył do ich przyjazdu wyłuskać, do ostatniego ziarnka zbierali. Nie raz jeszcze dobrze fasola nie podeschła, a już wszędzie po domach łuskali, żeby zdążyć. Całymi rodzinami łuskali. Od świtu do nocy. Nieraz o północy wyszło się na dwór, a jeszcze tu, tam w oknach się świeciło. Zwłaszcza gdy fasola obrodziła, Bo z fasolą jak ze wszystkim, raz się uda, a raz nie. Na fasolę musi być rok dobry. Fasola nie lubi, gdy słońca za dużo. Za dużo słońca to deszczu niewiele. I spali ją. Znów deszczu za wiele, nim wzejdzie, już zgnije. Jakkolwiek bywało, rok dobry, a co drugi strąk pusty czy ziarna pordzewiałe. I nie wiadomo dlaczego. Taka fasola, a ma swoje tajemnice.”*
Możliwe, że to właśnie dzięki tej książce mam do fasoli ogromny sentyment i lubię jej ziarna gładkie jak porcelana. Bardzo rzadko zdarza mi się kupować ją zapuszkowaną, zawsze mam w swojej spiżarce ususzoną i za każdym razem, kiedy wyjmuję ją do namaczania, myślę o tym, jakie to dobrodziejstwo, że nie muszę jej sama łuskać. Bohater powieści Myśliwskiego u kresu swojego życia wspominał, że „jeszcześmy garnuszków nie umieli trzymać za uszy, a już nas przyuczano do łuskania fasoli. Jagodę zwykle sadzano przy babce, Leonkę przy matce, a mnie, najmłodszego, pośrodku między matką a babką. Nie dawaliśmy rady co bardziej zasuszonemu strąkowi, to matka czy babka brały nasze ręce w swoje i rozłupywały strąki przez nasze palce i naszymi kciukami wymiatały z niego ziarna. I wyglądało, że to my sami”.
Ile współczesnych dzieci ma możliwość wychowywać się w wielopokoleniowej rodzinie, gdzie czułe ręce kobiet dają dziecku pewność, że może, że potrafi?
Paradoksem jest to, że świat się kurczy, a ludzie się oddalają od siebie. Przez nieudolną politykę naszego państwa bardziej opłaca się być samotnym rodzicem, masowe wyjazdy zarobkowe za granicę zaowocowały ukuciem nowego pojęcia – eurosieroctwa. Mimo tego, że jest mało dzieci, to trzeba walczyć pazurami i podkładać sobie świnie, żeby uzyskać miejsce w państwowym przedszkolu. Podobnych zjawisk, które wywołują rozgoryczenie współczesnej polskiej rodziny mogłabym tutaj mnożyć wiele.
Chciałabym znaleźć dla moich dzieci taką „magiczną fasolę”, coś do czego będą mogły wrócić fizycznie bądź też myślami, by odnaleźć spokój i poczucie bezpieczeństwa, kiedy będą tego potrzebować.
Składniki (6-8 porcji):
- 400 g suszonej fasoli (jaś karłowy)
- 1 łyżka świeżego, posiekanego tymianku (lub 1/2 suszonego)
- 5 ząbków czosnku
- 4 cebule
- 4 średnie mączyste ziemniaki
- 4 łyżki oliwy z oliwek (u mnie ziołowej, z tymiankiem)
- 2-3 łyżki octu jabłkowego, np. domowego (lub winnego)
- sól, świeżo mielony czarny pieprz
Wieczorem, dzień wcześniej, zamocz fasolę (najpierw przelej ją wrzątkiem i odcedź, aby usunąć ewentualne zanieczyszczenia, potem zalej ją około 2 litrami wody). Przygotuj sobie do tego garnek o pojemności około 3 litrów, bo fasola zwiększy swoją objętość i dodamy do niej jeszcze inne składniki.
Po przynajmniej 12 godzinach moczenia do fasoli razem z wodą, w której się leżała przez noc, dodaj zeszkloną na połowie oliwy cebulę, przeciśnięty przez praskę czosnek oraz tymianek. Gotuj na średnim ogniu przez dwie godziny (drobniejsze odmiany fasoli gotują się szybciej).
Po tym czasie wsyp sól (nie więcej niż 2 płaskie łyżeczki), a także obierz ziemniaki, poprzekrawaj na pół i włóż do garnka z fasolą. Gotuj razem, w razie potrzeby uzupełniaj wodę. Kiedy będą miękkie, wyłów je i przeciśnij przez praskę albo dokładnie ugnieć. Dodaj do fasoli i wymieszaj (najlepiej wykonując koliste ruchy garnkiem).
Gdy fasola będzie już miękka, wlej pozostałe dwie łyżki oliwy i ocet jabłkowy (albo winny). Dopraw do smaku solą i dość sporą ilością świeżo zmielonego pieprzu. Możesz sypnąć więcej tymianku, jeśli lubisz.
Potrawa bardzo dobrze smakuje z lekkim białym winem i pieczywem (również białym).
Oj Agato… bardzo dużo prawdy w Twojej refleksji… niestety…
Też ubolewam…
Piękny wstęp i przypomnienie o wspaniałym polskim pisarzu. Dziękuję 🙂
bardzo ciekawy sposób na fasolę. chętnie skosztuję u siebie!
Jaśka lubię najbardziej! Kiedyś robiłam ja wlaśnie w podobny sposób i pamiętam że bardzo mi smakowała:-)
Zrobiłam wczoraj – pyszne. Proste a takie nieoczywiste.
pozdrawiam Nika