Wegetariański „smalec”
Przepis znalazłam na blogu Jadłonomia, który został niedawno Blogiem Roku 2013 w kategorii „kulinarne”. Postanowiłam zmierzyć się z tym roślinnym „smalcem”, bo zaczynała zżerać mnie ciekawość, czy faktycznie jest się czym zachwycać. Dobrze zrobiony smalec ze szczęśliwej świnki faktycznie wart jest wspomnienia. Naprawdę, niewiele jest rzeczy, które wywołują we mnie taką ekscytację jak dobry smalczyk ze skwareczkami, cebulką i jabłkiem na świeżym, domowym chlebku (tak mnie to kręci, że zaczęłam ohydnie zdrabniać).
A czy pasta z fasoli jest w stanie wywołać szał kubków smakowych? Po dwukrotnym wykonaniu przepisu – pierwszy raz zgodnie z oryginałem, drugi raz ze swoimi zmianami (i tę wersję podaję tutaj), stwierdzam, że jest się czym podniecać. Muszę też przyznać, że nazwa „smalec” zostaje przeze mnie zaakceptowana, nie będę już polemizować – przyprawy, które są tradycyjnie używane przy produkcji smarowidła ze słoniny, robią tutaj swoje i pasta faktycznie ma w sobie coś.
Moja wersja smakuje mi bardziej i nie jest wegańska (ale nadal wegetariańska), bo do smażenia cebuli użyłam masła klarowanego. Nie jest to też opcja szybka, bo fasola musi się moczyć kilka dobrych godzin. Jest jednak pełniejsza smaku, bo przyprawy dłużej pracują z „trzonem pasty”, bo gotowane są razem z nim. Wypróbujcie oba warianty – warto!
Składniki:
- pół szklanki (ok.110 g) suchej fasoli jaś*
- 2 spore cebule
- 4 suszone śliwki
- przyprawy: 2 liście laurowe, 1 ziele angielskie, 1 jałowiec, 1 goździk, 1 łyżeczka majeranku, 1 łyżka dobrego sosu sojowego, sól i świeżo mielony czarny pieprz
- masło klarowane do smażenia
Fasolę przelej wrzątkiem, odcedź, zalej świeżą wodą i mocz przez noc (albo przez 8 godzin w innej porze).
Do garnka wlej fasolę razem z wodą, w której się moczyła, dodaj liście laurowe, ziele angielskie, zgnieciony jałowiec i goździk. Gotuj na średnim ogniu przez około 2,5 godziny. Kiedy fasola będzie prawie miękka, wsyp 1/3 łyżeczki soli i gotuj już do miękkości, po czym odcedź i pozbądź się przypraw. Odstaw do ostygnięcia.
Zimną fasolę zmiksuj z dodatkiem majeranku i sosu sojowego.
Cebulę obierz i posiekaj. Na patelni rozgrzej łyżkę masła klarowanego i zrumień na nim cebulę.
Połącz cebulę i fasolę, zmiksuj. Jeśli uzyskana pasta jest zbyt sucha, to stopniowo dolewaj wody, aż uzyskasz pożądaną konsystencję.
Śliwki pokrój na mniejsze kawałki i krótko zmiksuj je z fasolą. Dopraw całość do smaku solą i świeżo zmielonym pieprzem. Wstaw do lodówki na godzinkę, żeby smaki się przegryzły a konsystencja „okrzepła”.
Zajadaj na domowym chlebie z ogórkiem kiszonym, albo paluchem ze słoika (forma preferowana przez Głodzillę).
*w oryginale 1 puszka fasoli lub półtorej szklanki ugotowanej fasoli
Pasta bardzo znakomicie się prezentuje ,ale hm , szczęśliwa świnka w formie smalcu ? Jak można być szczęśliwym i zjadanym , jakoś mi to nie gra
Chodzi chyba o świnkę z nie przemysłowego chowu, która za życia miała ciut lepsze warunki? Ale śmierć już może niekoniecznie nie
Rzecz oczywista, że świnka nie jest szczęśliwa z powodu tego, że się ją zjada. Ale jak już musimy jeść wieprzowinę, to niech to nie będzie mięso z obozów śmierci, bo nie dość, że zwierzę przez całe życie tam cierpi, to jeszcze mięso do najzdrowszych nie należy.
A ja się przyczepię. Czy „wypróbujcie obu wariantów” aby na pewno jest poprawne? 😛 „Wypróbujcie oba warianty”, albo „spróbujcie obu wariantów”, tak myślę. Chyba mnie znienawidzisz 😛
Co do pasty, ślinka mi cieknie, ale pójdę na łatwiznę i wypróbuję wariant z fasolą z puszki 😉
Marta! 😀 dzięki – najpierw napisałam „oba warianty” a potem zrobiłam sobie „korektę” – tak to jest jak się po północy pisze, martwica mózgu 😛
W te pędy to poprawiam. Jeszcze raz dzięki za czujność 😉
Możesz usunąć komentarz, nie obrażę się 😀
Nie usuwam komentarzy, chyba że to hejt w czystej postaci 😉
świetny pomysł:)