Ostra marynata do skrzydełek po meksykańsku
Ciąg dalszy marynowania. Tym razem będzie to pikantna marynata, której można użyć zarówno do całego kurczaka, jak i samych skrzydełek.
Trochę mam opór przed ich kupowaniem, bo zaraz widzę oczyma rozbuchanej wyobraźni ten cały uciśnięty w klatkowym chowie drób. Supermarketowe mięso wywołuje we mnie apokaliptyczne wizje. Też tak macie, czy staracie się o tym nie myśleć?
(Ja to potrafię zachęcić do swoich potraw :P) Wyobraźcie sobie zatem, że jakimś cudem dostaliście w swoje ręce 12 skrzydełek z sześciu szczęśliwych wiejskich kur, które prowadziły beztroski żywot na bogatym w dżdżownice podwórku. Jest piękna, słoneczna pogoda, tak jak dziś i macie ochotę na grilla… Jak te kończyny smacznie przygotować? Spróbujcie mojej marynaty 🙂Składniki (na 12 skrzydełek):
- 2 łyżki miodu (u mnie z mniszka)
- 3-4 łyżki gruboziarnistej musztardy (użyłam kremskiej prosto z Czech)
- 2 łyżki oleju
- 2 łyżeczki tabasco
- 1/3 łyżeczki chili (w proszku)
- sól
Uwaga! Robimy marynatę. To będzie bardzo trudne zadanie – musztardę wymieszaj z miodem, olejem, sosem tabasco i chili.
Skrzydełka, tak jak w poprzednim przepisie, umyj i osusz. Potem natrzyj je solą i przełóż do marynaty. Wytaplaj je dokładnie w zaprawie i trzymaj je w chłodzie przez kilka godzin.
Następnie upiecz w piekarniku, smaż na oleju albo grilluj, aż miejscami będą ciemnobrązowe za sprawą karmelizującego się miodu.
Inspirowałam się przepisem z Biblioteczki Poradnika Domowego „Mięso na różne sposoby”
mniam 😛