Kopytka z dyni podsmażane na maśle z czosnkiem
Kiedy zaczyna się wrzesień, to wiadomo, że kończy się lato. Ten moment, gdy poranki majaczą we mgle, liście powoli żółkną i pomarańczowieją, jarzębina się czerwieni, a niebo częściej staje się stalowoszare, zbiega się z początkiem roku szkolnego. Mimo że do astronomicznej jesieni są jeszcze tygodnie, to o lecie już mało kto myśli. Lubię ten czas. I chociaż jest mi trochę smutno, że dni stają się coraz krótsze a spodnie coraz dłuższe, to cieszę się, że jest tyle dobrych rzeczy do jedzenia.
Co roku wpadam w szał przetwarzania, uprawiam słoikowy recycling, dzwonię po rodzinie i znajomych, zbieram zakrętki i słoiki. Wyjmuję sokownik, szukam przepisów na dżemy, konfitury i powidła, odpalam piekarnik. I siedzę po łokcie umazana owocowym sokiem, bo obieram je ze skórki, pozbawiam gniazd nasiennych, wydłubuję pestki. Potem walczę z muszkami owocówkami o panowanie nad moim małym światem. A gdy już nie mam pustych słoików i owoców do przerobienia, dzwoni zaprzyjaźniony Druh: słuchaj, są jabłka i śliwki do oberwania, chcesz? I zaczynam to całe wariactwo od nowa! Kocham to!
Dynia jest jak wielkie pomarańczowe światło na sygnalizatorze pór roku. Obwieszcza, że zaraz nastąpi zmiana. Moją ulubioną odmianą jest hokkaido, bo nie dość, że jest niewielka i da się ją całą bez problemu zagospodarować, to jeszcze można ją jeść ze skórką. Bardzo lubię podjadać ją w formie upieczonych plastrów, oprószonych lekko morską solą. To jedna z lepszych, niskokalorycznych jesiennych przekąsek.
Na blogu pokazywałam już, jak zrobić tradycyjne kopytka i kopytka z bobu. Przyszła pora na następny eksperyment z tymi kluchami. Bezglutenowe, słonecznie żółte kopytka o wyrazistym smaku, świetnie się sprawdzają jako samodzielne danie. Dzięki obecności białego pieprzu i gałki muszkatołowej mają interesujący aromat i nie są mdłe. Dyniowe kopytka po podsmażeniu na maśle klarowanym z czosnkiem zamykają się w cieniutkiej, chrupiącej skorupce i są chyba najpyszniejszym daniem, jakie udało mi się do tej pory z dyni zrobić. A takie to proste!
Składniki (4 porcje):
- 1 kg dyni hokkaido (waga po wydrążeniu albo 80 dag gotowego już purée)
- około 200 g mąki kukurydzianej
- 1 średnie jajko
- przyprawy: 1 łyżeczka soli morskiej, 1/2 łyżeczki białego pieprzu, 1 płaska łyżeczka utartej gałki muszkatołowej
dodatkowo:
- 2/3 główki czosnku
- 1 łyżka masła klarowanego
Piekarnik rozgrzej do 200°C
Wydrążoną dynię pokrój na plastry o szerokości około 1,5 centymetra i ułóż na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Piecz przez 20-25 minut, aż dynia będzie miękka. Odstaw do wystygnięcia.
Zimną dynię zmiel/ przeciśnij przez praskę/ zmiksuj, dodaj do niej mąkę kukurydzianą, jajko oraz przyprawy i szybko zagnieć jednolite ciasto.
Na lekko podsypanej mąką kukurydzianą stolnicy uformuj z ciasta wałeczki i pokrój je pod skosem na niewielkie kluski.
Gotuj partiami przez 3-5 minut (w zależności od wielkości) od momentu, kiedy wypłyną.
Czosnek obierz i każdy ząbek przekrój wzdłuż na pół. Na dużej patelni rozgrzej masło klarowane i zeszklij czosnek. Dodaj ugotowane dyniowe kopytka i podsmażaj na średnim ogniu, często mieszając, aż się zrumienią z każdej strony.
Ależ bym zjadła 🙂 koniecznie będę musiała zrobić!
Ależ to brzmi :-O a czy można mąkę kukurydziana zamienić na inną ??
Można zamienić, ale smak będzie troszkę inny i kolor mniej pomarańczowy 🙂
chyba zaryzykuję w wweekend 🙂 , dynia i czosnek mniam 🙂