Intensywny kurs pokory od Panny Grymaśnej
Niespełna półtoraroczna Panna Grymaśna osiągnęła poziom ekspercki w dziedzinie wyrafinowanych tortur psychicznych. Szczególnie upodobała sobie znęcanie się nad biedną matką za pomocą niejedzenia serwowanych posiłków. Świadoma jest tego, że odbije sobie wszystko ciemną nocą, gdy rodzicielka bezpiecznie wtuli się w objęcia Morfeusza, a ona przytupta do jej łóżka i rzuci się na nią niczym mały wampirek.
Próby podawania jedzenia kwituje stanowczym „nie!” i energicznym odwróceniem głowy. Czasem robi to tak zamaszyście, że można odnieść wrażenie, iż zaraz jej się odkręci i poturla pod krzesełko do karmienia.
Matka może na rzęsach stawać i wymyślać, co posmakuje Dzidzi. W zeszłym tygodniu ugryzła buraka? W tym potrenuje nim pchnięcie kulą. Dwa dni temu zajadała się pomidorem, dzisiaj poćwiczy na nim sztukę niszczenia. Wczoraj posmakował jej banan, jutro zrobi sobie z niego regeneracyjną maseczkę na dłonie.
Czasem, gdy widzi, że mamie nerwowo podryguje powieka, skusi się na suchą kromeczkę chleba. Posmarowaną masłem weźmie w dwa paluszki i z kpiącym spojrzeniem upuści na podłogę. Bywa, że łaskawość swą okaże, pokazując znajomość hamerykańskich trendów dietetycznych. Wyjątkowo spodobał się jej nurt „chew and split” – przeżuj i wypluj.
A jej matka taka była w pychę wbita apetytem Człowieka Wyżerki! Z taką wyższością spoglądała na matki niejadków! „Jak to nie chce jeść? Każde dziecko chce jeść! Widocznie posiłki są nieatrakcyjnie podane” pomyśliwała sobie w skrytości i kraśniała z dumy, patrząc, jak Pierworodny zlizuje resztki z talerza.
A potem sprawiedliwy los postanowił utrzeć Kobiecie Wszechjedzącej nosa i zesłał jej Pannę Grymaśną. Dla równowagi.
Współczuję…
Zawsze jest szansa, że z tego wyrośnie… 🙂
Świetny blog. Dobrze, że Magazyn Kuchenny wspomniał bo wcześniej nie znałam.
Wszystkim mamom Wyżerek powinna się trafić taka Grymaśna sztuka. Mi się trafiła jako pierworodna. Post jest utrzymany w żartobliwym tonie ale nie daję się zwieść. Wiem przez co przechodzisz. Rady pt. „widocznie nie jest głodne, jak zgłodnieje to zje” bezcenne. I oczywiście wszystkie poradnikowe o indywidualnych smakach, różnorodności, atrakcyjnym podaniu, nie przymuszaniu i posiłkach w miłej atmosferze.
Bardzo mi miło, że spodobało Ci się u mnie 🙂
Z tymi Grymaśnymi chyba nic nie da się zrobić. Zdrowe dziecko samo się nie zagłodzi, więc jeśli pediatra jest zadowolony i nie ma innych niepokojących objawów, to chyba trzeba po prostu zacisnąć zęby i jakoś z tym żyć. Dzisiaj Córa wtrząchnęła 1/3 pstrąga, ale frytek z piekarnika i pieczonych warzyw już ruszyć nie chciała. Cóż – cieszę się jak głupia z tej ryby 😉
Postanowiłam napisać mój pierwszy komentarz w życiu! Powodów jest kilka: 1. na Twój blog wpadłam szukając przepisów najprostszych dań typu lane kluski (przepis mistrz) bo 2. moja pierwsza i jak na razie jedyna córka jest mega niejadkiem i przy niej musiałam nadrobić wszystkie kulinarne zaległości;) i 3. dziecko me od niemalże urodzenia nosi przydomek Godzilla, ale z racji diabelskiego wręcz charakterku. Czytając Twój wpis miałam przed oczami moja Godzilla obecnie 2,5 letnia z wszelkimi objawami buntu dwulatka. Jakże swietnie znam owo drganie powieki kiedy to wychodzę z siebie, żeby jej coś pysznego zrobić, a młoda pluje daleko;) patrząc mi głęboko w oczu, jestem prawie pewna, ze widzi to delikatna drganie;) Jej ulubione danie to klasyczne włoskie pesto homemade, nie do wiary. Na koniec gratuluje poczucia humoru i rzecz jasna talentów kulinarnych.
Joanno, bardzo dziękuję, że chciało Ci się napisać ten komentarz – to taka pożywka dla blogera, bardzo smaczna 😉 Może to trochę okrutne, ale cieszę się, że nie jestem jedyną, która zmaga się z problemami generowanymi przez niejedzące dziecko – co dwie głowy, to nie jedna i łatwiej wymyślić jakiś podstęp, żeby skłonić do jedzenia. Panna Grymaśna lubi oliwki (również w formie tapenady – wtedy zje nawet trochę chleba) i rodzynki (tylko solo). Pozdrawiam serdecznie i życzę powodzenia w serwowaniu posiłków 🙂