Brokułowe pesto
W sobotę 25 października wybrałam się na konferencję zorganizowaną przez rodziców dla rodziców pod hasłem „Zdrowe Żywienie Małych Wrocławian”. W ciągu kilku godzin wysłuchałam wielu mrożących krew w żyłach opowieści o tym, w jaki sposób są karmione dzieci w żłobkach i przedszkolach. Dowiedziałam się, że rodzice nie muszą się godzić z sytuacją i mają nie tylko prawo, ale i obowiązek dowiadywać się, jak wygląda jadłospis w tych placówkach i na niego wpływać, jeśli jest skonstruowany w oparciu o koncentraty, proszki, gotowce i mrożonki w okresie, gdy jest sezon na warzywa i owoce. Oczywiście nie jest tak, że tylko stołówki czy firmy kateringowe olewają zasady racjonalnego żywienia. Zagonieni rodzice też często dają ciała w tej materii i wkładają dzieciom do śniadaniówek batoniki, paluszki albo kanapki z pasztetową i keczupem. Jeśli jesteście zainteresowani, to mogę ten temat rozwinąć w formie osobnego wpisu na blogu.
Na szczęście przedszkole, do którego posłaliśmy Głodzillę, kładzie duży nacisk na zdrowe żywienie i wysłuchuje sugestii rodziców. Jest to prywatna placówka (do publicznej nie udało nam się dostać) i rządzi się nieco innymi prawami – nasz klient, nasz pan.
Po wspomnianej konferencji złapałam wiatr w kulinarne żagle i postanowiłam trochę urozmaicić naszą codzienną dietę, podając warzywa w nieco inny sposób – atrakcyjniejszy dla dzieci. Na pierwszy ogień poszedł brokuł zawierający morze minerałów: potas, wapń, żelazo, fosfor, mangan, magnez i siarkę. Tej ostatniej zawdzięcza swój urokliwy zapaszek, który szczególnie wyraźnie objawia się podczas gotowania.Oprócz minerałów ma też oczywiście moc witamin: A (beta-karoten), B1, B2, B6, C, K, PP, kwas pantotenowy i kwas foliowy*. Do brokuła dorzuciłam migdały, które również są super-hiper-duper zdrowe, czosnek, który jest bardzo wskazany w okresie infekcji i przeziębień oraz wlałam sporo tłoczonego na zimno oleju rzepakowego, dostarczającego m.in. nienasyconych kwasów tłuszczowych. Samo zdrowie!
Głodzilla uwielbia pomagać w kuchni, dosypywać składniki (czyt. rozpirzać na połowę blatu i podłogę), dolewać olej (rozlewać go bokach) a najbardziej go kręci wciskanie przycisku 'turbo’ w blenderze (oczywiście, że pod czujnym nadzorem). Dziedzic mój lubi pomagać, ale za brokułem jakoś nie przepada. Tak go nie lubi, że postanowiliśmy przerobić go na pesto. Zmasakrowane warzywo znacznie bardziej przypadło mu do gustu i wcinał je chętnie zarówno z makaronem, jak i na kanapce. Takie czary.
Składniki:
- pół brokuła (250 g)
- 50 g migdałów w płatkach
- 50 g utartego sera Grana Padano (albo innego tego typu)
- 2 łyżki posiekanego świeżego tymianku
- 1 nieduży ząbek czosnku przeciśnięty przez praskę
- olej rzepakowy tłoczony na zimno
- do smaku sok z cytryny, sól i pieprz
Brokuł podziel na różyczki, łodygę obierz i pokrój na mniejsze kawałki. Ugotuj na parze albo w lekko osolonej wodzie. Odstaw do przestudzenia.
Migdały upraż na suchej patelni i ostudź.
Wszystkie składniki zmiksuj, dodając tyle oleju, aby uzyskać gładką konsystencję.
Dopraw do smaku sokiem z cytryny, solą i pieprzem.
Używaj jako sos do makaronów albo smarowidło do pieczywa.
*korzystałam z informacji zawartych na portalu http://www.odzywianie.info.pl/przydatne-informacje/artykuly/art,Brokuly-ciekawostki-i-wartosci-odzywcze.html
Bardzo ciekawy przepis. Napewno pysznie smakuje;)
Dziękuję, dla fanów brokuła koniecznie do wypróbowania 🙂