Babeczki marchewkowe z zielonym słonecznikiem i kremem


Możesz również polubić…

21 komentarzy

  1. ulcik pisze:

    mniam, porywam babeczkę na śniadanie 🙂

  2. gin pisze:

    Nie mam pojęcia, dlaczego pestki zrobiły się zielone. Ale mnie zaciekawiłaś, może uda mi się znaleźć odpowiedź 🙂
    A babeczki cudne 🙂

  3. Marta pisze:

    A co tam za książkę czytałaś do babeczek (pytam njak filolożka filolożkę)? 😀 Dzisiaj zamierzam je zrobić – wszelkie muffinki jak dotąd bardzo dobrze mi wychodziły, mam nadzieję, ze i te również 😉

    • Agata pisze:

      Ja też mam nadzieję, że Ci wyjdą. Trzeba uważać na marchewki, bo jedne są bardziej soczyste a inne mniej. Raz jeden mi wyszedł zakalec, bo było ciasto jednak za mokre. Jesli masz doświadczenie w babeczkach, to na bank ogarniesz 😉
      A czytałam dokument „Dziewczyny wojenne” Łukasza Modelskiego (w sumie już drugi miesiąc czytam, mimo że książka bardzo interesująca) 😉

  4. Marta pisze:

    Wstyd się przyznać, nie wyszły. Zbyt mocno się starałam, by było OK, i nie wlałam mleka 😉 Albo może i marchew zbyt soczysta? Nie wyrosły ponad foremki. Wstyd, wstyd i hańba. Na szczęście zjadliwe 😉

    • Agata pisze:

      O :(( A robiłaś z płatkami owsianymi? Bo one sporo wilgoci wchłaniają. Ciasto miałaś bardziej gęste, czy płynne? U mnie zawsze jest dość zwarte.

      • Marta pisze:

        Tak, były płatki owsiane, błyskawiczne, bo takie miałam, ale to chyba bez znaczenia? Ciasto było bardzo gęste (przy muffinkach, jakie dotąd robiłam, też było mniej więcej takie), dlatego nie podejrzewałam, żebym czegoś zapomniała, dopóki zadowolona z siebie nie wstawiłam babeczek do piekarnika i następnie nie ujrzałam stojącej niewinnie na blacie szklanki z mlekiem… W odruchu rozpaczy chyba część tego mleka wlałam do reszty ciasta, które czekało na swoją kolej. Bo okazało się, że te Twoje chyba bardzo duże były, a ja mam formę na 12 średnich 🙂 Zastosowałam ułamki, a i tak musiałam piec na dwie tury 😉 Coś mam zły dzień chyba dzisiaj… Jak moja ząbkująca córka 🙁

        • Agata pisze:

          Nie ma znaczenia jakie płatki, bo piekłam i na tych błyskawicznych, i na tradycyjnych i wychodziły. Chyba się poświęcę i jutro je zrobię. Mam nadzieję, że nie pomyliłam czegoś przy spisywaniu przepisu, chyba bym się trzasnęła z backhandu patelnią żeliwną 🙁
          Łączę się z Tobą w cierpieniu, bo Głodzilli wychodzą trzonowce. Niezbyt zadowolony z tego.

          • Marta pisze:

            No coś Ty, przecież absolutnie nie obwiniam przepisu, to pewnie przez to zapomniane mleko 🙂 Za jakiś czas znowu spróbuję je zrobić ze wszystkimi składnikami dawanymi po kolei 🙂
            Mój starszy syn ząbkował niezauważalnie prawie, to teraz mam, żeby za dobrze mi nie było 😉

  5. Agata pisze:

    Marta, jednak upiekłam jeszcze raz i lekko zmodyfikowałam przepis. Zmniejszyłam też liczbę składników, ale zauważyłam, że jeśli zostawi się nadal tyle słonecznika i płatków, to wyjdą – tylko treściwsze 🙂 mam nadzieję, że będziesz miała ochotę spróbować raz jeszcze.

  6. Marta pisze:

    Pewnie, że spróbuję, tym bardziej, że moje wybredne dzieci pałaszują je, aż im się uszy trzęsą 😉 W smaku są naprawdę dobre, tylko takie niepozorne, niewyrośnięte mi wyszły.

  7. Ramcia pisze:

    Śliczne te babeczki, zrobię na pewno tylko zamiast słonecznika dałabym orzechy włoskie

  8. Kasia Klaptonowa pisze:

    Ja dziś upiekłam te babeczki już drugi raz. Za pierwszym wyszły mi świetnie, więc przystąpiłam do działania pełna animuszu. Tylko zamiast 35 g płatków, dodałam 35 dag! Dotarło to do mnie, gdy muffiny, już gotowały się razem ze mną ze złości w piekarniku. Poleciałam do sklepu po marchewkę, żeby upiec wszystko od nowa, wściekła na własne gapiostwo, a tymczasem babki normalnie wyrosły i dobrze smakują, tylko, że są może bardziej treściwe 🙂 Kamień spadł mi z serca, ale że już zaczęłam robić tę nową porcję ciasta, to upiekłam też partię z prawidłowego przepisu i teraz mam w domu ciastkarnię 🙂 Do ciasta dodałam jeszcze żurawinę i kandyzowaną skórkę pomarańczową. Smak bakalii świetnie pasuje do tych babeczek 🙂

    • Agata pisze:

      Ło Jezusicku! toż to cała paczka płatków owsianych tam poszła! Jak Ty je tam wcisnęłaś? 😀 No to teraz możesz zapakować je w koszyczek i nakarmić pół redakcji 😛

  9. Marta pisze:

    Szukałam rozwiązania problemu zielonego słonecznika i natknęłam się na Pani przepis… Jedyne co łączu mój przepis na chleb, z Pani na babeczki to soda… Na drożdżach słonecznik nie zielenieje 😉 Pozdrawiam 🙂

  10. Hana pisze:

    Wiem, że minęło wiele lat od dodania tego przepisu i zapytania jego autorki,
    ale może ktoś chciałby wiedzieć – jak to się dzieje, że pestki słonecznika w placku są zielone? Zachodzi reakcja chemiczna pomiędzy utlenionym kwasem chlorogenowym a białkami słonecznika. Dodajmy do tego zasadowe środowisko i/lub wysoką wilgoć i ciemnozielony kolor gwarantowany. Kwas ten nie bierze się z powietrza a występuje w znacznej ilości w nasionach słonecznika. Zielone pestki słonecznika nie są trujące, to nie jest pleśń.
    Kwas chlorogenowy może pozytywnie oddziaływać na organizm: wspomaga odchudzanie i obniża ciśnienie.
    Pozdrawiam, Hana 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *