Jak w święta nikogo nie zamordować i nie dać się zabić
Święta wszystkim kojarzą się z radosnym biesiadowaniem, przeżywaniem mistycznych doznań i budowaniem rodzinnych więzi. Dla tych, którzy twierdzą, że z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu, przygotowałam krótki poradnik, jak przetrwać ten czas. Przyda się na każdą okazję, która wiąże się z familijnymi spędami:
1. Przyjedź na gotowe
Nie organizuj świąt u siebie, daj się zaprosić. Przybądź jak najpóźniej, bo im krócej jesteś w gościach, tym mniej okazji do drobnych starć. Nie przyjeżdżaj jednak z pustymi rękami – upiecz ciasto albo zmontuj jakąś sałatkę – miej swój wkład w uroczysty posiłek, żeby uniknąć zrzędzenia gospodyni (ona też nie chce nikogo zabić w te święta). Poza tym, jeśli zrobi się naprawdę gorąco, zawsze możesz wyjechać wcześniej niż było planowane. Jeśli jesteś u siebie, to dokąd uciekniesz?
2. Naucz się prosić o pomoc albo ją oferować
Nikt nie powiedział, że musisz wszystko robić samodzielnie i mamrotać pod nosem przekleństwa pod adresem „tych nierobów”. Nie będziesz gorszą gospodynią, jeśli poprosisz o pomoc przy obieraniu jajek czy krojeniu warzyw do sałatki. Będziesz milszym gościem, jeśli zaoferujesz się z pomocą, nawet gdy wiesz, że spotkasz się z odmową. Wspólna praca może być okazją do bliższego poznania – terapia zajęciowa czasem działa. Upierdliwego gościa możesz zająć w ten sposób i ulotnić się pod pretekstem drobnych zakupów albo go na takie wysłać i odetchnąć przez chwilę.
3. Znajdź dobrą wymówkę, żeby pobyć w samotności
Święta to czas spędów rodzinnych, a osoby nieprzyzwyczajone do dzikich tłumów po kilku, kilkunastu godzinach zaczynają wszędzie szukać problemów. Daj im odpocząć od siebie, ale lepiej nie okupuj godzinami jedynej ubikacji, czytając fejsbuka na smartfonie, bo będziesz pierwszą ofiarą tych świąt. Lepiej wyprowadź po raz pięćsetny psa, tłumacząc, że też obżarł się jajek czy grochu z kapustą i trzeba go trochę wywietrzyć.
4. Jedz, nie gadaj
Teściowa wciska we wnuki rozkawałkowanego cukrowego baranka albo faszeruje je czekoladopodobnymi mikołajami? Napij się kawki, odetchnij i zjedz kolejny kawałek serniczka. Raz można wytrzymać, a dzieci bywają zaskakująco rozsądne. Ktoś z rodziny kwestionuje twoje zdolności wychowawcze – przeżuj starannie kawałek ciasta i policz w myślach do dziesięciu. Nie dolewaj oliwy do ognia. Słyszysz z sąsiedniego pokoju, że jesteś złą żoną – ukradkiem nakrusz makowcem pod stołem i w różnych dziwnych miejscach – mamusia będzie miała zajęcie.
5. Używaj dzieci
Własnych lub cudzych – nieważne. Im mniejszych tym lepiej. Komuś zaczyna skakać ciśnienie, wskaż skinieniem głowy na potomka i poślij wymowne spojrzenie. Jeśli jesteś mistrzynią wredoty, możesz prowadzić trudne rozmowy słodkim jak miód głosikiem i z intonacją, jakbyś czytała dziecku bajkę o jednorożcach. W takim wypadku miej już lepiej wszystko spakowane z aucie i buty na nogach.
Te pięć kroków to skuteczna i przez lata testowana metoda. Polecam każdemu. Chętnie poznam też inne sposoby na świąteczny survival.
Ostatnia porada najlepsza 😀
A mi się podoba 4 😀
Na szczęście u nas spędy są zawsze tylko kilkugodzinne – da się wytrzymać, choć bywa ciężko 😉
Rysunek 😀 <3 i wszystko… zaskakująco prawdziwe. Ja w tym roku miałam wymarzony spokój!
I jak ja Ci tego spokoju zazdrościłam…
A to dobre!
Za późno przeczytała. Poproszę o jeszcze jedne Święta, teraz dla świętego spokoju 😉
Haha 🙂
Lada moment „długi” weekend majowy 😛
A jesli przyjda takie swieta, ze bedzie mamy/tesciowej, do ktorej mozna by isc na gotowy obiad a i do nas nikt nie wpadnie. Cieszmy sie ludzmi dopoki sa. Niezaleznie jacy. Sa poprostu inni i mysla inaczej. Nie moga wszyscy byc jednakowi.
Edit: ze nie bedzie mamy/tesciowej… to ze wzruszenia
Masz rację, rodziną trzeba się cieszyć, jest wartością nie do przecenienia. Dlatego mimo wszystko jeździ się na te święta albo zaprasza do siebie. Zdarzają się jednak takie momenty, że już nie da się wytrzymać w jednym pomieszczeniu i trzeba sobie jakoś wtedy radzić 😉
Tylko poczucie humoru pozwala przeżyć takie momenty 😀
Bije z tego bloga naturalnoscia i szczeroscia. Ciesza mnie takie posty, zgadzam sie z kazdym zdaniem.
Mi się chyba makowiec pokruszy w tym roku… 😀 Tylko humor nas uratuje 🙂
Regularnie sobie powtarzam, że co nas nie zabije, to nas wzmocni! 🙂 A poczucie humoru to podstawa! 😀