Śledzie w czerwonej cebuli
Każdy smok, który gustuje w królewnach-dziewicach, potwierdzi tezę, że stworzenia niewinne są najsmaczniejsze, najdelikatniejsze i najtrudniejsze do zdobycia. Matias, czyli dziewiczy śledź, jak każda istota, która jeszcze się nie starła z trudami dorosłego życia, które u ludzi wywołują nabytą zgryźliwość i przysłowiową „twardą dupę”, cechuje się wyjątkowymi walorami smakowymi i bardzo przyjemną konsystencją.
Testowałam na swój własny użytek supermarketowe filety śledziowe z Tesco i z Auchan (oraz siostrzanego Simply Marketu). Są przeraźliwie słone, wiórowate i szarawe. Nazwa handlowa to „śledź a’la Matias”, co oznacza, że są to solone filety przygotowane na wzór i podobieństwo matiasów. Matiasami, czyli młodymi śledziami, które jeszcze nie odbyły tarła, jednak nie są.
Są trochę jak brzydsze siostry Kopciuszka, które za pomocą regulatorów kwasowości (np. cytrynianów sodu), wzmacniaczy smaku (np. glutaminianu monosodowego) i konserwantów (dajmy na to benzoesanu sodu) próbują dodać sobie urody, ale bez spektakularnych efektów. Naprawdę trzeba się nagimnastykować, umiejętnie wymoczyć, żeby zrobić z nich coś dobrego.
Jeśli śledzie są Twoimi ulubionymi słodyczami, to te matiasy w czerwonej cebuli przygotowanej na wzór konfitury, Cię uwiodą. Są subtelnie słodkie, nieprzesadnie kwaskowate i delikatnie pieprzne. Jeśli uda Ci się przygotować je z prawdziwych matiasów, to nie oderwiesz się od słoika, dopóki nie zobaczysz jego dna.
Składniki (2 słoiki ok. 600 ml):
- 900 g matiasów
- 600 g czerwonej cebuli
- 6 łyżek octu balsamicznego
- 2 łyżki octu winnego (lub jabłkowego)
- 2 łyżki brązowego cukru trzcinowego
- 4 łyżki oleju rzepakowego (do smażenia)
- olej rzepakowy lub lniany tłoczony na zimno do zalania śledzi
- przyprawy: 1 płaska łyżeczka mielonego, czarnego pieprzu
Z jednego płata śledziowego odkrój kawałeczek i sprawdź, jak bardzo jest słony. Jeśli bardzo – mocz przez około dobę w wodzie, zmieniając ją dwukrotnie (do drugiego moczenia możesz użyć mleka). Jeśli mniej – mocz je kilka godzin. Może się zdarzyć, że wystarczy je tylko opłukać.
Cebulę pokrój w piórka i zeszklij na patelni na kilku łyżkach oleju rzepakowego. Kiedy będzie już miękka, dodaj ocet winny oraz balsamiczny i podsmażaj, aż octy odparują, następnie wsyp cukier i pieprz. Mieszaj cały czas, aby cebula się nie przypaliła. Gdy cukier się rozpuści, zestaw patelnię z kuchenki do przestudzenia.
Wymoczone filety śledziowe osusz starannie papierowym ręcznikiem i pokrój na mniejsze kawałki.
Do słoika nakładaj naprzemiennie cebulę i śledzie. Na koniec zalej olejem rzepakowym lub lnianym (najlepiej tłoczonym na zimno).
Wstaw do lodówki na dwa dni, aby składniki się przegryzły.
Ło matko! Dlaczego tak kusisz, a gdzie ja dostanę prawdziwe matiasy bo to wygląda pycha. 😉
Tak, śledzie są moimi ulubionymi słodyczami 🙂 Muszę Twój przepis wypróbować!
Pani Agato ratuj! Skąd wziąć te matiasy. W sklepie nie widzą różnicy, w hurtowni mówi, że takie rzeczy to tylko mrożone..?? czy ja mieszkam na jakimś zadupiu czy faktycznie spotkanie prawdziwych matiasów graniczy z cudem?
Najlepsze matiasy dostałam w małym sklepie rybnym w Nowej Rudzie. W supermarketach (Tesco, Auchan itd.) są niesmaczne. W ostateczności proszę kupić filety śledziowe a’la matias w oleju (bez żadnych dodatków) – to będzie najlepszy wybór. Pozdrawiam! 🙂