Kluski kładzione
Najprostsze, podstawowe rzeczy wymagają najwięcej starania, wprawy i doświadczenia, żeby osiągnąć ideał. To, że coś na pierwszy rzut oka wygląda na łatwe, bardzo często jest mylące. Na przykład związek dwojga ludzi, który bez codziennego zainteresowania, rozmowy i serdeczności powoli zaczyna zamieniać się w dwa oddzielające się od siebie światy. Podobnie jest z dziećmi, które pozbawione uwagi, z czasem przestają jej szukać i swoje potrzeby zaspokajają w inny sposób, oddalając się, bywa że na zawsze, od chłodnego emocjonalnie rodzica. Nic nie jest z definicji proste i skazane na sukces – zwłaszcza małżeństwo i wychowanie dzieci.
Wyszło mi trochę pesymistycznie. Początek roku sprzyja podsumowaniom, spojrzeniom w przeszłość i przynosi rozmaite refleksje. Po świętach spędzonych w moim rodzinnym domu zaczęłam się zastanawiać, dlaczego pewne losy toczą się tak, a nie inaczej. Spokojnie, u nas wszystko jest w najlepszym porządku.
Te rozważania w pewien sposób wpisują się w temat dzisiejszego wpisu.
Kiedyś gotowałam rosół w każdą niedzielę. Wstawałam wcześnie rano, szykowałam śniadanie, a później powoli i metodycznie zabierałam się za nastawianie rosołu. Ten rytuał wyniosłam z rodzinnego domu, ale zaczynam od niego odchodzić. Teraz rosół pyrka na kuchence, gdy w zamrażarce skończy mi się zapas, który traktuję jako bazę do prawie każdej zupy. Dzięki temu nie muszę ratować się kostkami rosołowymi (jeśli już, to używam warzywnych kostek bio, ale niespecjalnie za nimi przepadam, bo wydają mi się za słone).
Zauważyłam, że moje Stwory najchętniej jedzą rosół z domowymi kluskami. Lane już się trochę znudziły i teraz na tapecie są kluski kładzione, które nadają się nie tylko do zup (także mlecznych), bo w zależności od dodatków mogą stanowić też samodzielny posiłek (trzeba tylko zwiększyć proporcje – z podanej ilości wyjdzie porcja dla 1 osoby). Podobnie jak z lanymi trzeba mieć trochę wprawy, żeby wyczuć, czy konsystencja ciasta jest odpowiednia (mąka mące jest nierówna i nie zawsze tyle samo gramów daje taki sam efekt). Doświadczenia i pamięci rąk, które czują najdrobniejsze różnice, nie zastąpi żaden, nawet najlepszy sprzęt kuchenny.
Jeśli szukasz innych pomysłów na to, co oprócz nieśmiertelnego, sklepowego makaronu typu nitki można dodać do rosołu, to kliknij TUTAJ.
Składniki (2 spore porcje):
- 1 duże jajko
- 5-6 łyżek wody
- 4 czubate łyżki (120 g) mąki pszennej (typ 500)
- sól
W szerokim garnku zagotuj około 2 litry wody z 1 łyżeczką soli.
Zmiksuj jajko z dwiema łyżkami zimnej wody, mąką i solidną szczyptą soli. Gdy znikną wszystkie grudki, dodaj kolejne 3-4 łyżki wody. Miksuj przez około 2-3 minuty. Ciasto będzie dość gęste, ciągnące się, a intensywne mieszanie ma je napowietrzyć.
Przygotuj kilka łyżek stołowych i włóż je do kubka z wodą – będą potrzebne do nakładania klusek. Warto mieć zapas, bo trzeba działać szybko.
Nabieraj na brzeg mokrej łyżki odrobiny ciasta (zwiększą swoją objętość dwukrotnie) i strząsaj kluseczki do wrzącej wody. Gdy ciasto zacznie przywierać do łyżki, to weź nową i szybko nakładaj kolejne kluski.
Kluski gotuj około 4 minuty od wypłynięcia. Wyławiaj łyżką cedzakową i odsączaj na sicie.
Super przepis, 100 % szybciej znikają z talerza niż makaron 🙂