Ocet malinowy
Celebryci i osobowości telewizyjne mają ogromną moc wpływania na społeczeństwo. Przeraża mnie czasem bezkrytyczne podejście fanów do publikowanych przez nich treści. Działa tutaj chyba ten sam mechanizm, co w przypadku ludzi ładnych – piękno kojarzy się z pozytywnymi cechami, nawet z mądrością, o dziwo. Udowodniono nawet, że ładne dzieci dostają w szkole lepsze oceny niż te mniej urodziwe. Skoro zatem kogoś pokazuje się w telewizji i daje mu własny program, to społeczeństwo przykleja mu łatkę eksperta i z definicji zakłada, że jeśli już coś powie, to „wie, co mówi”. A może to być bardzo niebezpieczne.
Sama kiedyś wierzyłam na przykład w to, że jeśli coś jest wydrukowane na papierze (czy to w książce, czy w artykule w prasie), to musi być prawdą. Bo zostaje w pewnym sensie na zawsze w obiegu, papier i druk kosztują, więc szkoda marnować energię na coś, co jest niesprawdzone. Tym bardziej, kiedy ktoś się podpisuje pod tym z imienia i nazwiska. Okazuje się jednak, że moje podejście było nieco średniowieczne. W dobie szybkiego przepływu informacji w Internecie, tradycyjna prasa, szczególnie ta codzienna, obniża swoje loty – przestaje dbać o poprawność ortograficzną, stylistyczną i nie zawsze sprawdza prawdziwość źródeł.
Kilka dni temu na moim fanpejdżu pokazałam przepis Magdy Gessler na zakwas z buraków. Wszystko byłoby super, gdyby nie ostatnie zdanie: „Jeśli na powierzchni zrobi się pleśń zebrać ją a kwas przecedzić ponownie przez gazę.” Jeśli zakwas spleśnieje, to go trzeba wylać do sedesu! Koniec. Kropka. No chyba, że chcemy się pobawić w rosyjską ruletkę naszym zdrowiem – spleśniała żywność jest bowiem kancerogenna. Nie ma czegoś takiego jak szlachetna pleśń zakwasu buraczanego – to nie camembert. Na powierzchni zakwasu może się jednak pojawić coś, co niewprawnemu oku może się wydać pleśnią, ale nią nie jest. Czymże jest zatem? zapytamy patetycznie. Otóż jest matką octu (mycoderma aceti) albo kożuszkiem drożdżowym. W sytuacji, gdy mamy wątpliwości, lepiej wyrzucić taki zakwas. Możliwe, że MG pomyliła pojęcia i miała na myśli kożuch bakterii octowych a nie pleśń. Mam nadzieję, że poprawi ten tekst i nie będzie zachęcała swoich fanów do picia spleśniałego zakwasu.
Żeby nie było, że jestem zarozumiałą, przemądrzałą dziewuchą (no może troszkę), to przy okazji dodam, że MG szanuję i podziwiam. Nie odmawiam jej ogromnej wiedzy na wiele kuchennych tematów i kulinarnego obycia, nad którym ja z mozołem pracuję. Każdemu zdarza się czasem pomylić pojęcia, dlatego zanim coś napiszę, to sprawdzam kilka razy w różnych źródłach.
Swoją drogą ciekawe, czy ja też dorobiłam się już wianuszka ślepych wyznawców?
Pozostając w kwaśnym temacie, podam przepis na ocet malinowy. Zrobiłam go w dwóch wydaniach. Do pierwszego użyłam malinowej pulpy, która pozostała mi po produkcji soku w sokowniku. Do drugiego – całych owoców. Ten pierwszy wyszedł mi nieco mocniejszy. Pewnie dlatego, że było w nim trochę więcej cukru. Do produkcji obu użyłam jako katalizatora odrobiny żytniego zakwasu chlebowego (moim zdaniem szybciej uruchamia proces niż kromka żytniego razowca).
W zależności od domowego mikroklimatu powstanie octu może potrwać nieco dłużej lub krócej, trzeba spróbować, czy już jest dobry.
Składniki:
- 450 g malin z sokownika
- 45 g cukru trzcinowego Demerara (3 łyżki)
- 500 ml źródlanej wody
- 1 płaska łyżeczka żytniego zakwasu chlebowego
Malinową pulpę przełóż do dużego, wyprażonego w piekarniku słoja. W letniej wodzie rozpuść cukier i zakwas chlebowy. Mieszanką zalej maliny, słoik przykryj ściereczką albo papierowym ręcznikiem i obwiąż sznurkiem (czy gumką recepturką). Odstaw na około trzy tygodnie w ciemne i dość ciepłe miejsce – może to być szafka kuchenna (w pierwszym tygodniu codziennie przemieszaj całość). Po tym czasie zdejmij kożuch z bakterii octowych i przecedź płyn przez gazę do czystej buteleczki.
Składniki:
- 500 g przebranych malin
- 500 ml źródlanej wody
- 3 – 4 łyżeczki cukru
- skórka z dobrego, razowego chleba (z 1 kromki) albo łyżeczka zakwasu
Maliny opłucz i przełóż do dużego, wyprażonego w piekarniku słoja. W letniej wodzie rozpuść cukier i zakwas chlebowy, jeśli masz. Gdy nie masz zakwasu, to zawiń w gazę suchą skórkę razowca i włóż ją do słoika. Mieszanką zalej maliny, słoik przykryj ściereczką albo papierowym ręcznikiem i obwiąż sznurkiem (czy gumką recepturką). Odstaw na trzy-cztery tygodnie w ciemne i dość ciepłe miejsce – może to być szafka kuchenna (w pierwszym tygodniu codziennie przemieszaj całość). Po trzech tygodniach zdejmij kożuch z bakterii octowych i przecedź płyn przez gazę do czystej buteleczki
Haha, rzeczywiście dziś dzień zadumy nad tym, że ładni mają epiej. Może gdzieś wczoraj w telewizji o tym mówili, my podświadomie powtarzamy i tłumaczymy blogerską telepatią 😀
Tylko problem w tym, że ja TV nie mam 😀
A ja mam, ale nie oglądam 🙂 Więc chyba odpada 😉
W końcu ktoś to napisał. Krew mnie zalewa, kiedy ktoś tak jak MG myli pojęcia, a ludzie to czytają, wierzą i się trują. Dzięki, Agata!
Media mają magiczną moc, dlatego trzeba umiejętnie korzystać z ich porad. Już znamy zmieniające się teorie: mało czy margaryna… Trzeba jednak przyznać MG, że zdemaskowała wiele tandetnych jadłodajni i proponuje naprawdę smaczną kuchnię. Proste, ale aromatyczne potrawy. Te wzory warto naśladować w swojej kuchni…
Witam serdecznie. Mam troche watpliwosci – robie ocet ze sposobu drugiego. Nie skroilam skorki z calego chleba thlko chba z 5 kromek, ale po zalaniu malin woda z cukrem, te skorki owiniete gaza nie sa zanuzone w wodzie. Oczywiscie gaza nasiakla ale nie jest zanuzona. No i pytanie : czy powinna byc zanuzona czy wrecz przeciwnie sucha? Czy te moich 5 kromek wystarczy? Zostawilam sobie dwie na sniadanie 🙂
Wystarczy skórka z jednej kromki (dopiszę od razu). Wszystko powinno być zanurzone, jeśli coś będzie wystawać, to istnieje ryzyko graniczące z pewnością, że wyrośnie pleśń. Nic nie powinno pływać po wierzchu, nawet owoce. Jeśli masz szerokie naczynie, to możesz położyć na wierzch czysty spodeczek albo czymś innym dociążyć (tylko niczym metalowym) 🙂
Dziekuje 🙂 czy wyciagnac te skorki i zostawic z jednej kromki? Mam sloj i po wlaniu 500ml wody z cukrem do 500gr malin niestety nie pokrylo wszystkiego 🙁 moze dolac wiecej wody z cukrem?
Lepiej wyjmij – ta skórka jest po to, żeby stworzyć odpowiednie środowisko i przyspieszyć proces, nie trzeba jej dużo. Dolej tyle wody z cukrem, żeby wszystko było zakryte. I trzymaj w ciemnym miejscu, pamiętaj o mieszaniu 🙂
🙂 wyjęłam skórkę i dolałam około 150 ml wody z łyżeczką cukru, docisnęłam szklanką i teraz już wszystko pływa. Dziękuję 🙂
Zlałam dziś ocet i niestety nie wyszedł mi taki klarowny jak na zdjęciu. Wyszedł mi jasno różowy, mętny. Przelewałam przez gazę kilka razy 🙁 i pachnie mało octowo 🙁
Skoro pachnie mało octowo, to może jednak nie zaszła w nim fermentacja alkoholowa (po której następuje octowa) – mój miał też wyraźny malinowy zapach. Co do koloru, to zależy on od malin i ilości wody, klarowny się stanie, kiedy wszystkie drobnostki osiądą na dnie (wtedy jeszcze raz można zlać, a osad zostawić).
A po co sie tak meczycie dziewczyny. Ja zalewam maliny (i inne owoce tez, np. porzeczki) zrobionym przez siebie octem jablkowym (klasyczna metoda, na start przy jego robieniu dodaje lyzke octu jablkowego) i wychodza aromatyczne, klarowne, o pieknym kolorze, ladnie pachnace octy, metoda maceracji. Tradycyjnie, czyli zalewajac owoce (z jablek to robie zawsze ze skorek i gniazd nasiennych) woda z cukrem oprocz octu jablkowego robie jeszcze tylko winne z bialych i ciemnych/granatowych winogron. Reszta to maceraty,
Cukier Demerara, nie Damerara 🙂
Ups! Faktycznie. Dzięki 🙂
A takie pytanie mam 🙂
Mam nie pasteryzowany sok z malin, który już zaczął nieco winem zalatywać.. Myślicie, że udałoby się go przerobić na ocet?
Ja takie rzeczy robię w kamionce tzw hermetycznej. Jest to gwarancja , że nie będzie pleśni.
mieszam 2 razy dziennie przez około 10-14 dni , następnie przecedzam tylko raz i to wraca do kamionki . Jest to jeszcze słaby mętny ocet , ale już można pić-To tak samo jak z kiszonymi ogórkami najpierw są małokwaśne (małosolne) i już można jeść POZDRAWIAM