Konfitury z aronii – także do mięsa
U nas rewolucja październikowa! W wyniku powstałego zamieszania na blogu zapanowała tajemnicza cisza. Już wyjaśniam 🙂 Muszę się pochwalić, że na początku miesiąca, w urodziny Głodzilli, przyszła na świat jego Siostra. Ekonomiczność w domu i zagrodzie! Będziemy świętować od tej pory podwójne urodziny naszego Potomstwa 😛 Młoda jeszcze nie ma blogowego przydomku, w przeciwieństwie do jej starszego Brata, ale z pewnością przy okazji rozszerzania jej diety takowy uzyska 🙂 Ja natomiast odzyskałam siły i korzystając z tego, że dzieciarnia śpi, wrzucam zalegający jeszcze od połowy września przepis na konfiturę z aronii.
Do aronii byłam nastawiona mocno sceptycznie, już większy entuzjazm wzbudzała we mnie jej kuzynka – jarzębina (a szczególną atencją darzyłam maminą nalewkę z jarzębiny na miodzie). Będąc na „ostatnich nogach”, wpadłam w szał przetworowy i aronia również wkręciła się w tryby tej hormonalnej machiny. Zrobiłam z niej soki, dwa rodzaje konfitury (ten drugi czeka w kolejce) i dżem (również zakolejkowany). Gdy na kuchennym polu bitwy opadł pył, przystąpiłam do degustacji. Ale to było dobre! Trzeba tylko pamiętać, żeby na kilka dni zapakować aronię do zamrażarki, w przeciwnym wypadku jej cierpkość może być trudna do zaakceptowania. Niektórzy, zamiast mrożenia, stosują patent z dodawaniem liści wiśni (przy produkcji soków). Dodam jeszcze, że aronia nie wymaga dodatku substancji żelujących, świetnie gęstnieje sama.
Konfiturę z aronii można stosować wszędzie tam, gdzie każdy inny tego typu wytwór-przetwór. Genialnie sprawdza się jako dodatek do mięs i serów – postawiłabym ją na jednej półce z żurawiną. Może za sprawą ciążowej gastrofazy nie mogłam się oderwać od pieczonego boczku z dodatkiem tej konfitury. Myślę, że obiektywnie to połączenie jest pyszne, ponieważ z takim samym entuzjazmem podszedł do niego mój Małż oraz moja Mama.
Składniki (ok. 7 słoiczków dżemowych):
- 1,5 kg przemrożonej aronii*
- 1 kg cukru
- 250 ml wody
Rozmroź owoce.
W sporym garnku zagotuj wodę i stopniowo dodawaj do niej cały cukier. Do uzyskanego w ten sposób syropu wsyp aronię i gotuj, aż sok wypuszczony przez owoce się zagotuje.
Zmniejsz moc palnika i gotuj przez około godzinę bez pokrywki, potrząsając od czasu do czasu garnkiem, aby przemieszać zawartość (ewentualnie możesz użyć drewnianej łyżki z dziurką – owoce się nie rozpadną na papkę). Zakończ gotowanie.
Na drugi dzień ponownie zagotuj całość i trzymaj na niewielkim ogniu przynajmniej przez godzinę. Sprawdź konsystencję – wyłóż łyżeczkę konfitury na lodowaty spodeczek (schłodzony w zamrażarce). Jeśli gęstnieje, to konfitura jest gotowa. Jeśli nie, to gotuj jeszcze przez godzinę i sprawdź ponownie.
Przekładaj do wyparzonych słoiczków i odstawiaj je do góry dnem do wystygnięcia.
Nie wymaga pasteryzowania.
* przynajmniej przez 2 dni
Pyszna, ale trochę za słodka… Ja miałem ponad 3 kg owoców, dodałem niecałe 2kg cukru i uważam, że to o przynajmniej pół kilograma za dużo. Nie zmienia to jednak faktu, że P Y S Z N A. No i bloga czyta się baaardzo przyjemnie, gdyż prowadzony jest w ciekawej narracji, pisane lekkim piórem słowo, które hipnotyzuje… Pozdrawiam miło!
Dziękuję za przemiłe słowa, dodają wiatru w skrzydła!
Konfitura z definicji jest słodka, ale ostatnimi czasy też dodaję mniej cukru, jeśli mam jej używać jako dodatku do serów czy wędlin. Chociaż przy tej ilości cukru też jest smaczna podana w ten sposób. Serdeczności! 🙂
Witam Agato,
Zrobiłam aronię z Twojego przepisu – wyszła wyśmienicie 🙂 Na razie używam jej jako dodatku do jogurtu naturalnego na drugie śniadanie – sprawdza się świetnie. Ale mam prośbę o podpowiedź odnośnie mięs, z którymi mogłabym ją serwować. Może coś z Twojego bloga? Będę wdzięczna 🙂