Powidła śliwkowe z czekoladą i kakao
Czekośliwka, śliwkowa nutella, powidła z czekoladą i jeszcze jest pewnie kilka innych określeń na to śliwkowe cudo. Zdążyliśmy już zjeść dwa słoiki tego wynalazku, zanim się otrząsnęłam i przypomniałam o tym, że wypadałoby wrzucić przepis na blog. Takiego dobra nie wypada zatrzymywać tylko dla siebie 😉
Składniki (około 10 słoiczków „dżemowych”*)
- 5 kg wypestkowanych śliwek (węgierek)
- 50 dag cukru (można pominąć albo dać więcej – wszystko zależy od tego, jak dojrzałymi, czyli słodkimi śliwkami dysponujemy)
- 2 tabliczki gorzkiej czekolady
- około 5 czubatych łyżek kakao
- 3 laski cynamonu (opcjonalnie)
Śliwki umieść w sporym, najlepiej jak najszerszym garnku (aby powierzchnia do odparowywania była duża) z grubym dnem, zasyp cukrem. Jeśli owoce są bardzo słodkie, to nie dodawaj cukru.
Podgrzewaj, aż śliwki zaczną puszczać sok, po czym dodaj cynamon, zmniejsz temperaturę i smaż bez przykrywki przez 2-3 godziny często mieszając, bo mogą się przypalić.
Odstaw do ostygnięcia i kontynuuj smażenie na drugi dzień – też około 2 do 3 godzin.
Kiedy śliwkowa papka zacznie gęstnieć, dodaj połamaną na kawałki czekoladę i kakao. Dokładnie rozmieszaj.
Gdy powidła będą gotowe (czyli gęste i odpowiednio czekoladowe), wyjmij laski cynamonu.
Nakładaj do wyprażonych w piekarniku, jeszcze gorących słoików i od razu po zakręceniu odstawiaj do góry dnem. Jeśli po ostudzeniu pokrywka jest wklęsła, to nie musisz pasteryzować.
*mniej albo więcej w zależności od stopnia wysmażenia powideł
Dostałam słoik tego specjału od Ciebie i pożarłam z naleśnikami. Przepyszne !!! Do tego stopnia , że nawet nie przejmuję się, że dupa rośnie 😛 . Żyje się raz i wiadomo czym to się kończy. Działaj dalej owocnie !
Dzięki – miód to z czekoladą na moje uszy/oczy 😉
Powiem jedno: wow! 😀 Niestety, moim czterem literom czas już przestać rosnąć 😉
Oj tam, oj tam ;P
Witam
nie trzeba mieszać i nie przypali się gdy garnek wstawimy do piekarnika to może i dzień stać i się nie przypali a rozgotuje się całkiem ,ja wstawiam na noc w temperaturze 100 stopni .
O, dobrze wiedzieć 🙂
przepraszam ale na całą noc?? I tak się całą noc piekarnik jest nastawiony??
Czy garnek do takich eksperymentów może mieć plastikowe uszy?
Myślę, że można zaryzykować i wstawić garnek z plastikowymi uszami, jeśli owinie się je starannie folią aluminiową
dodam jeszcze, że najlepiej owijać tak, żeby błyszcząca strona folii była na zewnątrz 🙂
Dobry wieczór, pani Agato!
Oczarował mnie ten przepis, jutro mam zamiar zrobić, ale zanim się za to wezmę mam jedno pytanie 🙂 Jeżeli nie mam aktualnie możliwości żeby wyprażyć słoiki w piekarniku, mogę je jedynie wypasteryzować po włożeniu powideł? Może to oczywiste, ale pytam bo mam niewielkie doświadczenie w kwestii robienia przetworów 🙂
Z góry dziękuję za odpowiedź i pozdrawiam!
Witaj Asiu (mam nadzieję, że nie przeszkadza Ci forma na „Ty” :)),
najważniejsze, żeby słoiki i pokrywki były czyste. Możesz je wyparzyć wrzątkiem i osuszyć – z pewnością wystarczy. Jeśli po nałożeniu gorących powideł (prosto z gara) od razu zakręcisz słoiki i odstawisz je do góry dnem do ostygnięcia, to powinny się szczelnie zamknąć (tzn. zakrętki będą wklęsłe i nie będą „pstrykać”). Nie trzeba wtedy pasteryzować. Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za skorzystanie z przepisu 🙂
Droga Koleżanko! Zostałam wczoraj „uszczęśliwiona” nie za dużą torbą węgierek (jakieś 3,3 kg po wypestkowaniu) i postanowiłam wypróbować ten przepis. Tylko powiedz mi Koleżanko, jak się wypraża te słoiki w piekarniku? Czy one muszą być gorące przy nakładaniu powideł, żeby nie było potrzeby pasteryzować? (dzisiaj drugi dzień smażenia :-))
Droga Marto 🙂 Umyte i suche słoiki wkładam do piekarnika i nagrzewam go do 115-125 stopni. Trzymam je tak przez około kwadrans. Najlepiej gorące powidła, prosto z kuchenki przekładać do gorących słoików (przydaje się do tego lejek z szeroką końcówką, specjalny do przetworów). Z zakręcaniem jest jednak zabawa, bo wszystko jest gorące i parzy.
Zdarzało mi się wlewać różne przetwory do ostygniętych słoików. Jeśli są b. gorące i szybko zakręcisz, po czym odstawisz do góry dnem na kilkanaście minut co najmniej, to zakrętki powinny „załapać”. 🙂
Ha ha! 115-125 st. – jak precyzyjnie 😀 To nie mój piekarnik, mam wrażenie, że jak ustawiam 180, to on nagrzewa gdzieś do 200 😉 W każdym razie dzięki wielkie, spróbuję przekładać do gorących 🙂
Nie mogę się doczekać efektu – w tym roku już się nie przejmuję, czy urośnie mi tylna część ciała 😛
A co to się stało, że się nie przejmujesz? 🙂
Łatwo mi podać precyzyjną temp., bo mój piekarnik akurat dobrze ma oznaczoną skalę 😀
Czekam na efekty zmagań ze śliwkami 🙂
Powidła – marzenie! Postaram się zrobić zdjęcie. Czemu się nie przejmuję? U mnie walka z tłuszczykiem to jak walka z wiatrakami, ale za tydzień zaczynam zumbę 😛
Tylko prażenie słoików nie do końca mi wyszło, bo… nie, nie przyznam się, że włożyłam z nakrętkami (i kilka nakrętek zmarnowałam) 😛
Koniecznie wrzuć zdjęcie na fanpejdża :))
Co do walki z tłuszczykiem, to jakiś miesiąc temu wysiadła bateria w wadze łazienkowej i kuchennej (się zgrały). Ze dwa tygodnie mi zajęło kupienie nowych. Gdy stanęłam na wadze, okazało się, że przybrałam kilogram (echh… coś kiepsko z tym odsysaniem tłuszczu Głodzilla Młodsza sobie radzi). Pocieszam się tym, że to mogą być mięśnie, bo sporo się ruszałam, a one ponoć więcej od słoninki ważą 🙂
Moja Młoda tak skutecznie odsysała, że przez 14 m-cy karmienia ważyłam 8 kg mniej niż przed ciążą 😀 Ale potem wróciło… 🙁
Witam, a nakrętki też w piekarniku podgrzać?
hannah, lepiej nie, bo nie wszystkie to wytrzymują – lepiej przelać je wrzątkiem i dokładnie wytrzeć 🙂
Dziękuję, dziś się zabieram za czekoladowo śliwkowe smaki zamknięte w słoiczkach!! pozdrawiam cieplutko