Pączki
Prowadzenie bloga kulinarnego wyzwala w człowieku obsesyjną potrzebę robienia wszystkiego własnoręcznie. Nie do pomyślenia jest przecież, żebym serwowała tutaj coś z kupnym sosem czy innym gotowcem. Teraz padło na pączki. Robiłam je pierwszy raz samodzielnie i muszę przyznać, że są dość pracochłonne. Ciasto z poniższego przepisu wychodzi bardzo wdzięczne, szybko wyrasta, ładnie się skleja. Wybrałam, z braku odpowiedniej szprycy, opcję z umieszczaniem dżemu w surowych pączkach. Jest to trudniejsza metoda, ponieważ grozi zakalcem. Aby go uniknąć, wystarczy podgrzać nadzienie. Ciasto urośnie wtedy bez przeszkód. Swoje pączki smażyłam tradycyjnie w smalcu, chociaż miałam lekkie wątpliwości. Niepotrzebnie, ponieważ nie czuć w nich zwierzęcego tłuszczu. Wyszły zaskakująco lekkie i nie wchłonęły go wcale dużo (za sprawą dodatku spirytusu do ciasta).
Tak na zakończenie jeszcze dodam od siebie, że pączki kojarzą mi się z wrocławskim dworcem PKP jeszcze sprzed przebudowy – z moich studenckich czasów (chyba zaczynają mi się już włączać pogadanki z cyklu „za moich czasów”). Kupowałam tam, w oczekiwaniu na poranny pociąg do Wałbrzycha, zawsze dwa pączki – jednego z budyniem, drugiego z nadzieniem advocaatowym. Były przeraźliwie słodkie, ale smakowały mi wybitnie (miałam wtedy chyba większe zapotrzebowanie na cukier). Do tego musiałam obowiązkowo dokupić dużą butelkę wody, bo po takim słodkim śniadaniu bardzo chciało mi się pić. Takie mam wspomnienie weekendowych powrotów w rodzinne strony – słodkie jak ulepek pączki w klejącym się woreczku zjadane na peronie czwartym (pominę milczeniem konsekwencje wypicia dużej butelki wody w pociągu Przewozów Regionalnych :P).
Przepis pochodzi z książki Ewy Aszkiewicz „Ciasta drożdżowe” (pączki cioci Godziszewskiej).
Składniki (na 20 sporych pączków):
- 550 g mąki pszennej (u mnie typ 650)
- 85 g cukru pudru
- 6 żółtek
- 90 g masła
- 250 ml mleka
- 80 g drożdży
- 2 łyżki spirytusu
- szczypta soli
- 2 łyżeczki domowego cukru waniliowego
- twardy dżem lub marmolada do nadzienia
- 1 kg smalcu albo olej do smażenia
Wszystkie składniki powinny być letnie, aby ciasto ładnie rosło!
Do miski przesiej mąkę i postaw ją w ciepłym miejscu (wstawiłam ją do lekko nagrzanego piekarnika). Do ciepłego mleka dodaj łyżkę mąki, łyżkę cukru, cukier waniliowy oraz rozkruszone drożdże. Wymieszaj dokładnie i odstaw do wyrośnięcia. Rozpuść masło.
Wyrośnięte drożdże wlej do wygrzanej mąki, dodaj surowe żółtka, cukier puder, sól i spirytus. Wyrób ciasto. Kiedy pojawią się w nim pęcherzyki, dodaj letnie masło i wyrabiaj, aż się całkiem wchłonie. Ciasto powinno być jednolite, lśniące, sprężyste. Będzie też łatwo odchodziło od brzegów miski.
Wyrobione ciasto oprósz lekko mąką, przykryj ściereczką i odstaw w ciepłe miejsce do wyrośnięcia. Kiedy podwoi objętość, ubij je lekko dłońmi, aby opadło i odstaw, żeby jeszcze raz wyrosło.
Gotowe ciasto wyłóż na umączoną stolnicę, uformuj wałek i odkrawaj równe porcje. Z każdej uformuj okrągły placuszek, nadziej ciepłym dżemem, zlep i umieść łączeniem do dołu na stolnicy do wyrośnięcia.
W szerokim rondlu rozgrzej smalec. Sprawdź temperaturę, wrzucając kawałek surowego ziemniaka (jeśli niemal natychmiast wypłynie, to znaczy, że tłuszcz jest odpowiednio gorący). Wykładaj pączki na tłuszcz w takiej ilości, żeby się nie dotykały i nakryj rondel pokrywką (warto z pączkami włożyć kilka plasterków ziemniaków – nie będą się przypalać). Kiedy się zrumienią, obróć na drugą stronę i smaż bez pokrywki. Wyjmij łyżką cedzakową na talerz pokryty grubą warstwą papierowych ręczników. Odsączone posyp cukrem pudrem albo polukruj.
Przeraża mnie ten 1kg smalcu. Aż mi serce drży na myśl o tej bombie cholesterolowej. Nie lepiej byłoby smażyć na oleju rzepakowym? Zdrowiej, dużo zdrowiej…
Oj tam, oj tam… 😛 przecież to wcale nie znaczy, że musisz zjeść te kilo smalcu. Jadłam kiedyś pączki smażone na oleju, to nie całkiem był ten smak… 🙂
Po zważeniu smalcu, który mi został, okazało się, że w pączkach zostało ok 60 g minus to, co się odsączyło na papierze. Nie jest źle 🙂
Pięknie wyglądają twoje pączki :). Przyznam szczerze że też miałam uprzedzenie do smażenia na smalcu ale ostatnio właśnie na smalcu usmażyłam swoje pączki. I… o dziwo rzeczywiście lepiej smakują a ciasto nie wciągneło dużo tłuszczu.(dodam że nie raz smażyłam na oleju) A cholesterol… no cóż, przecież nie codziennie się jada takie przysmaki 😉
No właśnie 🙂 nie należy popadać w skrajności 🙂
Czytając wstęp poczułam klimat Dworca Głównego z tamtych lat. Smak pączków też pamiętam. A dziś kolejny raz usmażyłam pączki z Twojego przepisu, bo są najlepsze. Dzięki ?