Kogo spotkasz w sali kinowej
W poprzednim poście, w którym pisałam o filmie „Ratatuj” i podawałam też przepis na tytułowe danie, poruszyłam temat upierdliwych klientów Multikina, z którymi zdarzało mi się mieć do czynienia, gdy pracowałam tam „za studenckich czasów”.
Temat okazał się na tyle interesujący, że postanowiłam rozwinąć go w osobnym wpisie, bowiem oprócz zwyczajnych widzów, którzy przez cały seans siedzą grzecznie w fotelu i nikomu nie wadzą, w sali kinowej można spotkać kilka interesujących osobistości. Postanowiłam zatem zebrać swoje doświadczenia jako pracownicy obsługi multipleksu i wielokrotnej bywalczyni kina, by stworzyć swoją kategoryzację.
No to lecę z koksem:
1. Przemytnik – zaopatrzony jest w pokaźny, podejrzanie szeleszcząco-brzdąkający plecak tudzież torebkę. Nie kupuje coli i popcornu, bo w swoje przekąski zaopatrzył się już w pobliskim dyskoncie. Najczęściej jest lekko spłoszony i stara się jak najszybciej minąć pracownika wpuszczającego na salę.
2. Tarlak – zawsze przychodzi z osobą towarzyszącą i zajmuje osamotnione miejsca w najwyższych rzędach. Gdy tylko sala pogrąży się w mroku i przeminą hałaśliwe reklamy, rozpoczyna tarło z przyprowadzoną partnerką. Myśli, że go nie widać, ale wprawne, przyzwyczajone do ciemności oko pracownika obsługi wyłowi jego ruchy niegodne filozofa.
3. Kamerzysta – również jest zakwaterowany w najwyższym rzędzie jednak ma takiego pecha, że rzadko trafia na tarlaka (a może go płoszy?). W niewiadomym celu nagrywa telefonem komórkowym cały film – wątpię, żeby go oglądał ponownie w domu w tej jakości.
4. Gorące stopy – nie jest w stanie wysiedzieć w obuwiu przez półtorej do dwóch godzin, bo grzeją mu się kończyny. Zdejmuje więc adidaski i wietrzy stopy układając je na oparciu fotela w niższym rzędzie, aromatyzując Bogu ducha winnego sąsiada.
5. Krytyk filmowy – podobnie jak tarlak nigdy nie przychodzi sam. Zaczyna głośno i wyraźnie komentować film od pierwszych minut albo tłumacząc sąsiadowi zawiłości fabuły, albo wyśmiewając nieudolność gry aktorskiej i wątpliwy talent reżysera.
6. Zimny łokieć – przeważnie mężczyzna. Rozpycha się w jedną albo w obie strony zajmując podłokietniki i nieustannie dziobiąc sąsiada łokciem prosto w żebra. Bywa, że opcja zimnego łokcia łączy się z szeroko rozłożonymi kolanami lub gorącymi stopami.
7. Za szatnię nie płacę – dotyczy obu płci. Pojawia się głównie od jesieni do wiosny i ma ze sobą kurtkę, czapkę, szalik, rękawiczki, plecak lub torbę czy torebkę. W najlepszym wypadku uwije sobie przytulne gniazdko w swoim fotelu i wymości je płaszczem. W najgorszym – rozłoży swoje manatki na twoim miejscu i poproszony o ich zabranie odpowie, że nie wie, o co ci chodzi, przecież obok jest pełno miejsc, na których możesz sobie usiąść.
8. Kombinator – nie wychodzi z sali i liczy na to, że uda mu się załapać na jeszcze jeden seans. Przyłapany udaje, że zaspał.
9. Wycieczki szkolne – to taka zdziczała grupa kompletnie bez wyczucia (szczególnie „gimbaza”), która na przykład idzie na „Katyń” z coca-colą i popcornem. Ponadto umieszczeni na środku sali robią sobie z niej lożę szyderców i pieją z zachwytu za każdym razem, gdy ujrzą roznegliżowaną niewiastę i rżą jak mustangi na prerii, gdy w obecności nauczyciela usłyszą niecenzurowane słowo padające z ekranu. Oprócz tego znaleźć w tym gronie można stado nie płacących za szatnię, watahę początkujących przemytników, chmarę kamerzystów i początkujących tarlaków.
Czy kogoś pominęłam?
Ale „Gorące Stopy” to mnie powaliły na kolana 🙂 Haha, świetny artykuł 🙂 Oj czasami można trafić na „trudnych” klientów, tym bardziej w takich miejscach nie trudno o dziwaków 🙂
Hehehe, mój R. dał sobie spokój po 8 godzinach próbnych w kinie. Ludzie są fascynujący. Mam też swoje „ukochane” typy klientek biżuteryjnych w pracy. Jeden z moich ulubionych: pani-wszystko-wiedząca-choć-pojęcia-nie-mająca. Może kiedyś napiszę coś więcej na ten temat, zainspirowałaś mnie 😀