Crème fraîche i letnie migawki
Z letnich, weekendowych wypraw do na wieś wracam do Wrocławia objuczona workami z brudnymi ubraniami, bo Człowiek Wyżerka wyciera swoją nabytą „miastowość” we wszystko co możliwe. Koszulkę przyozdobi sobie żabotem z psiej sierści, zjedzie na pupie z górki, wytarza się w piasku leżącym obok betoniarki, bo Dziadek zawsze ma coś do wymurowania. I w tym gruboziarnistym piasku, znajduje czasem „miękkie kamienie”, które podstępnie zakopał jakiś kotek. A jeśli są kałuże, to Dziedzic mój obowiązkowo w nich poskacze. I nie są to wcale w miarę przejrzyste kałuże chodnikowe, tylko błotne bajora z czerwonej ziemi. Pełnia zadowolenia – przecież powszechnie wiadomo, że dzieci dzielą się na te szczęśliwe i na te czyste.
Żeby nie było, że zapomniałam, gdzie się wychowałam i teraz histerycznie Syna mojego pucuję, to wyznam, że przebieram go tylko, kiedy jest mokry. Bo u Dziadków jest wiecznie upaprany od czubków palców u stóp po koniuszki włosów. Jedziemy na dwa dni, ale ubrań pakujemy tyle, że normalnie powinno nam wystarczyć na tydzień. Poniedziałki bywają zatem dniem wielkiego prania.
Oprócz wspomnianego prania przywożę do Wrocławia litry mleka prosto od zadowolonych, pachnących łąką i słońcem krów. Z tego mleka robię domowy twaróg albo część nastawiam po prostu na zsiadłe. Od czasu do czasu dostaję też spory słój gęstej, lekko ukwaszonej śmietany. Jest tak gęsta, że wbity w nią nóż stoi, można nią smarować chleb (i posypać cukrem – poezja!) albo zjeść z poziomkami z lasu.
Można ją dodawać prosto do garnka z gorącą zupą, bo nie ma opcji, żeby się zwarzyła. Świetnie się nadaje do robienia różnych dipów i jako dodatek do owoców. Genialnie smakuje z truskawkami i jagodami. Jedyne, czego nie można z nią zrobić, to ubić – jest tak tłusta, że momentalnie zamienia się w masło. Co też jest jej zaletą. I na koniec jeszcze dodam, że ma niewiarygodnie długi termin przydatności do spożycia – może stać w lodówce nawet 3 tygodnie!
Długo nie mogłam znaleźć w naszych sklepach produktu, który choć trochę przypominałby tę śmietanę. Natomiast w książkach kucharskich, szczególnie zagranicznych autorów, często spotykałam się z tajemniczo brzmiącym crème fraîche. No i okazało się, że moja Rodzicielka produkuje tego przysmaku kosmiczne ilości od lat, a ja o tym nie wiedziałam. Najciemniej jest pod latarnią!
Mam nadzieję, że taka śmietana będzie powszechnie dostępna w naszych sklepach, bez francuskiej nalepki i z polską, przystępną ceną. Rachel Khoo w książce „Mała paryska kuchnia” podpowiadała,
jak zrobić w domu crème fraîche –
wystarczy zmieszać kremówkę 36% z kwaśną śmietaną 22% w stosunku 2:1. Od siebie tylko dodam, że nie wystarczy połączyć tych składników, trzeba jeszcze zostawić na kilka godzin w ciepłym miejscu, żeby bakterie z kwaśnej śmietany zadziałały. Gdy mikstura zgęstnieje, to mamy coś na kształt crème fraîche i dopiero wtedy możemy jej z powodzeniem używać w swojej kuchni.