Wrocław Restaurant Week 2017 – Nigdy Nie Zapomnę
Już po raz kolejny mam zarówno zaszczyt, jak i przyjemność być jednym z ambasadorów wrocławskiej edycji festiwalu Restaurant Week. Specjalnie dla Was, aby ułatwić Wam wybór, odwiedziłam autorską restaurację specjalizującą się w kuchni sezonowej i bazującą na lokalnych składnikach – Nigdy Nie Zapomnę. Mieści się ona na wrocławskim Ołtaszynie. Zanim przejdę do relacji z degustacji (nawet nie czuję, kiedy rymuję), opowiem krótko
O co chodzi z tym Restaurant Weekiem?
Restaurant Week, najprościej mówiąc, to Festiwal Najlepszych Restauracji, który po raz pierwszy odbył się w 2014 roku. Organizatorzy określają to wydarzenie jako „święto rosnącego poziomu polskiej sceny restauracyjnej”. To świetna okazja do tego, by poznać autorskie restauracje największych polskich miast i spróbować w jakiś sposób je ocenić, uplasować w rankingu. Każda restauracja, biorąca udział w Festiwalu, przygotowuje popisowe trzydaniowe menu – przystawkę, danie główne oraz deser – w specjalnej cenie 39 zł za osobę.
Wiosenna edycja festiwalu odbywa się pod hasłem „Emocje na talerzach”. Sama lepiej nie opisałabym tej idei, zacytuję więc pomysłodawców:
Tegoroczne menu zaprojektowano z myślą o uczuciach – szczęście i zaskoczenie, harmonia i pożądanie, radość i wzruszenie, miłość i ekscytacja, euforia i duma, wolność i niepewność. Wspomnienie kojącego smaku dzieciństwa i zadziwiające niespodzianki – to wszystko znajdziecie w emocjonujących daniach i doświadczeniach nadchodzącej edycji Festiwalu.
Jak zarezerwować stolik?
Oficjalnie Festiwal rozpoczyna się w piątek 21 kwietnia i trwa do końca miesiąca. Jeszcze w marcu uruchomiono przedsprzedaż biletów.
Jeśli chcecie zarezerwować stolik, musicie wejść na restaurantweek.pl i zarejestrować się. Następnie wybieracie miasto i restaurację, określając dzień i godzinę, liczbę osób i opcję menu – wiele restauracji przygotowuje np. dwie wersje dania głównego: wegetariańską i „mięsariańską”.
Po dokonaniu płatności potwierdzenie rezerwacji w formie biletu otrzymacie e-mailem. To potwierdzenie możecie wydrukować albo pokazać np. w telefonie po przybyciu do restauracji. Pamiętajcie, przyjdźcie punktualnie 🙂
Wrażenia z Nigdy Nie Zapomnę
Restauracja znajduje się przy ulicy Zwycięskiej 14f/1. Twórcy tego miejsca piszą o nim tak:
Nasz pomysł na kuchnię zrodził się z potrzeby stworzenia restauracji z dobrym jedzeniem, wykorzystującym lokalne i sezonowe produkty. Nasze menu luźno nawiązuje do tradycji dań kuchni europejskiej, inspirowanej nowymi trendami kulinarnymi.
Wnętrze jest klimatyczne i przytulne, szczególnie urokliwe wieczorami, kiedy oryginalne oświetlenie nadaje mu wyjątkowego czaru. To takie przyjemne miejsce, do którego warto wybrać się, żeby potrzymać się za rączki, popatrzeć sobie w oczy i zjeść coś dobrego.
Przejdźmy do najważniejszego, czyli do menu:
Przystawka to podpłomyk, na którym ułożono palony kozi twaróg, plastry gruszki oraz karmelizowaną figę. Całość spoczywa na modnej obecnie „smudze” konfitury z dodatkiem chili.
Ta propozycja wywołała u mnie emocje. Podpłomyk to smak mojego dzieciństwa. Wielokrotnie piekłam dokładnie takie same placki na płycie kuchennego pieca kaflowego – zawsze po lepieniu pierogów zostawało nam ciasto, które idealnie się do tego nadawało. Nigdy jednak nie jadłam ich w tak eleganckiej formie. Samo połączenie koziego sera z owocami jest klasyczne, sprawdzone i bardzo smaczne.
Danie główne można wybrać w wersji mięsnej oraz wegetariańskiej. Nie byłabym sobą, gdybym nie zdecydowała się na opcję mięsną, ale wybrałam się na degustację z koleżanką, która dba o linię, więc pokażę niżej propozycję dla wegetarian.
Konfitowane udko z kaczki było pełne smaku, o bardzo delikatnej strukturze, rozpadające się pod naporem samego widelca, czyli takie jak trzeba. A to, że zostało owinięte dodatkowo boczkiem, skradło moje boczkolubne serduszko. Udko zostało podane na piure z batata gotowanego z dodatkiem mleka kokosowego i z udekorowane kwaśną wiśnią. Ci, którym nie przeszkadza połączenie mięsa ze słodkimi dodatkami, będą zadowoleni z tego wyboru.
Koleżanka wybrała opcję, którą nazwę roboczo wege-light, czyli pappardelle ze szparagów, na którym ułożono jajko w koszulce. Do tego pianka cafe de paris i orzeszki piniowe. To danie delikatne i bardzo subtelne, zdecydowanie dla osób, które potrafią dostrzegać smakowe niuanse.
Deser to palona beza z truskawką w trzech odsłonach – w formie galaretki, chutneyu z młotkowanym pieprzem i truskawkowej panna cotty. Lekko i wiosennie, lecz z pazurem. Lubię nietypowe połączenia smaków i mariaże owoców z rozmaitymi przyprawami, więc chutney przypadł mi do gustu.
Potrzebujecie więcej informacji, zajrzyjcie na stronę wydarzenia – www.restaurantweek.pl
Podziwiałam te dania na Instagramie, pysznie się prezentowały