Krótka powiastka o sumieniu i zupie dla głodnego człowieka


Możesz również polubić…

9 komentarzy

  1. Agatko, to jest arcydzieło! Wspaniały artykuł

  2. mora pisze:

    Byłem głodny, a nakarmiliście mnie…

  3. tylko ja pisze:

    Pięknie!! Podobnie jak Ty mam opory i nie daję ” na bułkę”, jednak kiedy jest prośba o jedzenie, konkretnie, to co innego. Kiedyś uwierzyłam człowiekowi, że nie ma na leki ( w ręce miał receptę) , kiedy dalam mu odpowiednią kwotę oniemiał, kręcił się w kółko, pytał jak mnie znajdzie, żeby oddać…faktycznie dobre uczynki są bardziej „dla nas”….

    • Agata pisze:

      Wzruszenie ściska za gardło w takich momentach. Takie uczynki są dla nas i dla naszych dzieci szansą na podtrzymanie piękna i dobra na tym świecie – trzeba wierzyć w ludzi 😉

      • Aga pisze:

        hmm…miałam kiedyś tak samo, jak ktoś mnie poprosił o jedzenie to szłam i kupowałam, drobne też czasem dałam, chodziłam jako nastolatka z gorącą herbatą i zupą na śmietnik, bo na nim kiedyś na stałe zimą mieszkało dwóch panów..aż do czasu kiedy bardzo zaangażowałam się w pomoc jednej osobie i tak mnie zmanipulowała że omal całego życia nie przegrałam…i niestety ale już chyba nigdy nikomu nie pomogę….chyba że matce z dzieckiem jedynie. Niestety ale zanim się zacznie pomagać dobrze by było nauczyć się jak robić to w sposób bezpieczny dla siebie;(

  4. Kasia pisze:

    Faktycznie, wielu jest też naciagaczy, ale wiem że tym naprawdę potrzebującym jest bardzo ciężko poprosić kogoś o pomoc i są bardzo wdzięczni… A takie dobre uczynki powodują że stajemy się lepszymi ludźmi i uczmy tego nasze dzieci….

  5. tomasz pisze:

    Dobro które uczyniłeś(aś) kiedyś do Ciebie powraca.Przekonuję się o tym akurat teraz na własnej …. !.Co ten ktoś z tym zrobi to już jego biznes.Miałem kiedyś bardzo podobną sytuację.Pieniądze miały być na mleko dla dziecka.Miały być-niestety:(:(:( .
    Sadzę,że teraz mam już większą wiedzę w tym temacie-hmmm.

  6. matematyk Szymon Patyk pisze:

    „Mi moje sumienie nie pozwoli nie dać tej zupy…”
    Pani Magister Filologii Polskiej!
    Jestem co prawda tylko magistrem matematyki, ale za to maturę z języka polskiego zdałem w połowie lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku. W liceum uczyli mnie nauczyciele, którzy studia ukończyli przed wojną i mieli solidne, przedwojenne wykształcenie.
    O wartości tego przedwojennego wykształcenia świadczy fakt, że za komuny pracodawcy mówili starającym się o pracę: „Nam nie jest potrzebny człowiek po studiach, nam wystarczy człowiek po maturze” i dodawali szybko: „… ale przedwojennej”.
    I otóż ci starzy, solidnie wykształceni, przedwojenni nauczyciele wpoili mi już od dzieciństwa, że nie zaczyna się zdania od: „Mi”, lecz od „Mnie”.
    Przecież na Twoje „Mi sumienie nie pozwoli” mógłbym złośliwie zapytać: „Ci sumienie nie pozwoli?”.
    Ale jako człowiek pozbawiony wszelkiej złośliwości wyjaśnię: skoro zdania pytającego nie zaczynamy od „Ci” tylko od „Tobie”, to i oznajmującego nie zaczynamy od „Mi” lecz „Mnie”.

    O Twoim promotorze nie wspomnę, ale polonistkę, która dała Ci maturę, należałoby natychmiast relegować z zawodu z pozbawieniem prawa do emerytury.

    • Agata pisze:

      Dziękuję za zwrócenie uwagi – już poprawiam ten błąd. Smutno mi tylko, że po przeczytaniu tej opowieści Twoje refleksje dotyczą tego jednego zdania. Polecałabym się zastanowić nad swoim opisem „człowieka pozbawionego wszelkiej złośliwości”, ponieważ finał Twojej wypowiedzi zdecydowanie temu przeczy. Pozdrawiam i życzę miłego weekendu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *