Śledzie po ka(rry)szubsku
Wpadł mi ostatnio do głowy mariaż śledzia i czegoś egzotycznego, czyli śledź po kaszubsku z czerwoną pastą curry. I to był dobry pomysł. Jeszcze raz go zrobię na Wigilię, bo z tego, co było, to zostały już tylko nędzne resztki 🙂 Musicie mi wierzyć na słowo, że pięknie pachnie trawą cytrynową i kolendrą. Czerwone chili dodaje mu charakterystycznej ostrości. Jeśli nie macie pasty curry, to nie martwcie się, śledź bez niej to potrawa po kaszubsku w czystej postaci, taka jak robiło się od lat u mnie w domu, trzeba dać nieco więcej pieprzu.
Składniki:
- 460 g matiasów w oleju
- 400 g cebuli
- 2 duże, czubate łyżki masła klarowanego
- 40 g rodzynek
- 4 łyżeczki koncentratu pomidorowego
- 1-2 łyżeczki czerwonej pasty curry*
Cebulę pokrój w grubą kostkę i duś do miękkości na maśle (w rondelku).
Rodzynki przepłucz wrzątkiem na sitku.
Kiedy cebula będzie już miękka, dodaj rodzynki, podlej odrobiną wody (tyle, aby powstał sos) i rozprowadź koncentrat pomidorowy oraz pastę curry (radzę próbować, czy nie za ostre, bo pasta paście nierówna).
Odstaw do ostygnięcia.
Matiasy pokrój na półtoracentymetrowe paski i dodaj do przestygniętej cebulki.
Wymieszaj dokładnie i odstaw do lodówki, aby potrawa się przegryzła.
Wygląda smacznie, chociaż u mnie nie ma tradycji robienia śledzi na święta, poza tymi w sałatce.:)