Ratatuj (ratatouille) oraz o doli szczura, kobiety i pracownika obsługi
Wielu z nas ratatuj (tudzież ratatuja, bo jak często mawia Jan Miodek, obie formy są poprawne) kojarzy się głównie z pociesznym szczurkiem Remym z animowanego hitu kinowego sprzed lat. Gryzoń ten, obdarzony genialnym wyczuciem smaku, nie chciał jeść odpadków ze śmietnika jak Bóg przykazał, tylko zachciało mu się zostać szefem kuchni w ludzkiej restauracji.
I tak jak Remiemu nie było łatwo przedrzeć się przez gąszcz uprzedzeń i restrykcyjnych zasad, tak niejednemu kucharzowi-amatorowi trudno się przebić w środowisku restauratorów. W kuchni pokazanej w tej „kreskówce” pracuje również Colette, która nieraz podkreśla, że wiele musiała przejść, aby zaistnieć w tym męskim świecie. Czyli w zawodowej kuchni od kobiety gorzej ma tylko szczur.
Z historyjki tej wynika również morał, że im mniej wiesz, tym smaczniej zjesz (albo dłużej żyjesz). Przekonał się o tym surowy krytyk kulinarny, Anton Ego, który zamówił w restauracji Gusteau przyrządzoną przez szczura ratatuję. Smak tego dania przywołał uderzająco ciepłą falę wspomnień z dzieciństwa.
Akurat w czasie, kiedy dzikie tłumy dzieci w towarzystwie rodziców uskuteczniały wędrówki ludów do kin, ja pracowałam w Multikinie. Studenckie prace nauczyły mnie, że osoby zatrudnione w usługach często zarabiają mało, a znosić muszą wiele.
Żadna praca związana z klientem nie jest łatwa. Wciąż pokutuje przekonanie, mające swoje korzenie jeszcze w poprzedniej epoce, że „nasz klient nasz pan” lub „klient ma zawsze rację”. Wszystko ładnie pięknie, kiedy przychodzimy się gościć. Gorzej, kiedy stoimy po drugiej stronie barykady i widzimy, że ktoś „pszenno-buraczany” uparcie dąży do łamania zasad. I to nie jak ten szczurek, czyli dla jakiejś idei, tylko po prostu – z czystej złośliwości czy lenistwa. Nieraz mi się zdarzało spierać się z klientami, którzy na salę kinową próbowali wchodzić razem z pojemnikami z jedzeniem na wynos. Dlaczego mi to tak przeszkadzało? Spróbuj w 10 minut między seansami posprzątać na błysk kilka siedzeń upapranych jakimś sosem i colesławem oraz ogarnąć całą salę. Ponieś odpowiedzialność za to, że ktoś sobie potem ubrudził spodnie o kinowy fotel na twojej zmianie.
Wystarczy już tego narzekania, wróćmy do ratatui – francuskiego klasyka rodem z Prowansji. Nie ma na nią jednego przepisu – każdy musi sam sobie wypracować ulubione proporcje warzyw. Koniecznie musi się w niej znaleźć bakłażan, cukinia, papryka (najlepiej w różnych kolorach), pomidory i cebula. Obowiązkowo trzeba doprawić ją ziołami prowansalskimi – suszonymi lub w postaci bukieciku ze świeżych gałązek.
Dobrze smakuje z ryżem lub pieczywem, którym świetnie wybiera się aromatyczny i pełen smaków sos z warzyw. Ratatouille nadaje się na samodzielne lekkie danie albo dodatek do mięs.
Składniki (4 porcje):
- 2 duże cebule
- oliwa z oliwek
- 3 papryki (czerwona, żółta i zielona)
- 1 cukinia (ok. 300 g)
- 1 spory bakłażan albo 2 małe (ok. 400 g)
- 2-3 pomidory malinowe (opcjonalnie 1 puszka pomidorów)
- przyprawy: 3 spore ząbki czosnku, sól morska, świeże zioła: 1 średnia gałązka rozmarynu (posiekane listki), 2 gałązki tymianku, 2 gałązki bazylii, 1 gałązka szałwii i 1 gałązka oregano związane nitką
Cebulę pokrój w pióra.
Na dużej patelni lub w garnku o szerokim dnie rozgrzej sporo oliwy (około 6 łyżek) i podsmaż na niej cebulę, aż się zeszkli.
W międzyczasie papryki przepołów, pozbaw nasion i pokrój na paski.
Kiedy cebula będzie szklista, dodaj pokrojone papryki i chwilę podsmażaj.
Bakłażana pokrój w dość grubą kostkę i rozsyp na papryce, posól (mniej więcej połową płaskiej łyżeczki soli), posyp posiekanym czosnkiem i rozmarynem.
Cukinię pokrój na plasterki i ułóż na bakłażanach. Posól (też około pół łyżeczki) i dodaj bukiet ziół (po dwie solidne gałązki tymianku i bazylii oraz po jednej szałwii i oregano). Przykryj i duś przez 5 minut, jeśli jest taka potrzeba, to podlej niewielką ilością wody (do 100 ml).
W międzyczasie pomidory sparz i obierz ze skórki. Pokrój je w dość drobną kostkę i dorzuć do pozostałych warzyw, duś przez 15 minut. Przed podaniem wyjmij ziołowy bukiecik.
I już.
U mnie też dzisiaj temat od kuchni, czyli jak klient uprzykrza życie 😉