Dzioborożec – jeden z modeli macierzyństwa
Za kilka lat, gdy moje Stwory podrosną, będę wspominała okres urlopu wychowawczego jako czas intensywnego gniazdowania. Są takie ptaki, które zamurowują swoje samice w dziuplach, żeby grzecznie skupiły się najpierw na wysiadywaniu jajek, a później na pielęgnacji młodych. Te ptaki to dzioborożce i prawdopodobnie w poprzednim życiu musiałam należeć do tego gatunku. Kiedyś przypuszczałam, że byłam psem, bo mam skłonności do kompulsywnego objadania się i odgłos odkurzacza wywołuje u mnie wewnętrzny niepokój. Macierzyństwo udowodniło mi jednak, że się pomyliłam w swoich podejrzeniach, skoro w czasach, gdy robienie kariery zawodowej i spłacanie kredytu hipotecznego jest codziennością, dałam się wrobić w siedzenie w domu i „nic nierobienie” przy dzieciach.
Jesień uderzyła z pełną mocą, temperatury spadły poniżej 10°C, coraz częściej niebo pokazuje swoje pochmurne oblicze i dzień rozpoczyna się mgliście albo mżyście, jeśli ma się mniej szczęścia. W takich chwilach cieszę się, że jestem intensywnie gniazdującą mamą i jeśli nie mam ochoty na spacery, to mogę sobie ograniczyć wyjścia do odprowadzenia Głodzilli do przedszkola i szybkich zakupów.
Z tymi zakupami to jest poważniejsza kwestia, bo obecność Panny Grymaśnej, która jeszcze samodzielnie po schodach nie chodzi, znacznie ogranicza mi pojemność zakupową moich rąk. Lubię zatem, kiedy ktoś za mnie moje zakupy przywiezie i nawet wniesie mi je do domu. Od dłuższego czasu kurierzy i listonosze latają do moich drzwi tak intensywnie jak samiec dzioborożca do swojej zamurowanej małżonki (tylko bez dwuznacznych skojarzeń proszę, podkreślam fakt zamurowania a nawet zaobrączkowania). I tutaj muszę się przyznać, że nałogowo robię zakupy w sklepach internetowych. Najczęściej są to książki i kuchenne przydasie, na które kończy mi się już miejsce i o których często-gęsto zapominam, by z zaskoczeniem potem odkryć, że jestem w posiadaniu, np. jakiejś fikuśnej foremki. Lubię sobie też nakupować różnych przypraw (np. wędzone papryki, które w większości „zwykłych” osiedlowych sklepikach nie goszczą). Kilka razy w miesiącu robię również większe zakupy np. w e-Tesco, bo szkoda mi tracić czas na bieganie za srajtaśmą, środkami czystości, kosmetykami czy zgrzewkami z wodą, skoro ktoś może to zrobić za mnie.
Błogosławieństwem, nieco łagodzącym bolesne wyrwy na koncie osobistym, okazało się odkrycie strony Picodi (dawniej kodyrabatowe.pl). Dzięki temu serwisowi udało mi się kilka razy kupić coś w okazyjnej cenie, z atrakcyjną zniżką. Jeśli w trakcie internetowych zakupów zauważysz, że sklep ma opcję podania kodu rabatowego, to zajrzyj pod wspomniany adres. Jest wysoce prawdopodobne, że na tej stronie znajdziesz zniżkę dla siebie i zaoszczędzisz kilka złotych.
/wpis zawiera lokowanie linku/