Co zrobić, żeby karp nie smakował mułem?
Wychodzę Wam na przeciw i przewiduję, że za chwilę zasypiecie wyszukiwarki internetowe pytaniem: „Co zrobić, żeby karp nie miał mulastego posmaku”. Prawdopodobnie już to robicie. Może o tym nie wiecie, ale da się go przygotować tak, że jego mięso jest tylko charakterystycznie słodkawe, delikatne i lekko maślane, no pyszne po prostu – karp nie musi pachnieć glonem czy mułem! Co więcej, może stać się Waszym ulubionym daniem wigilijnym.
Kiedyś już wspominałam, że moi Rodzice posiadają własny staw rybny, więc karp to dla mnie smak nie tylko Wigilii, ale i letniego wędkowania. Udało mi się nawet z domowego archiwum wygrzebać pamiątkę z wyprawy na wieś (wybaczcie zatem, że stylóweczka Człowieka Wyżerki nie powala elegancją i nie wyprasowałam mu dresiku na kancik ;)) i pierwszego zetknięcia półtorarocznego Człowieka Wyżerki z karpiem (koniec maja 2013 roku), którego potem ze smakiem zajadał.
Żywy karp
Teoretycznie karp z dobrego źródła powinien być na kilka tygodni przed wysłaniem do punktów sprzedaży umieszczony w płuczce, czyli niewielkim zbiorniku z zimną wodą i o dużym przepływie. Zimna woda sprawia, że te ciepłolubne ryby zapadają w pewną formę hibernacji, potrzebują niewiele tlenu i przestają jeść (to samo dzieje się z nimi w stawie hodowlanym, gdy spadają temperatury). Karpie w płuczce trochę chudną, dlatego niektórzy hodowcy traktują to jako stratę surowca i pomijają ten etap.
Są tacy, co kupują żywego karpia i, aby pozbyć się tego zapaszku, wpuszczają go na kilka dni do wanny i żyją z nim aż do świąt, stosując alternatywne metody mycia się. Dzieci się zaprzyjaźniają z nowym lokatorem, rzucają mu chlebek, rozmawiają z nim, a w skrajnych przypadkach nawet wspólnie się kąpią. Niektóre pomysłowe istotki wrzucają do wanny suszarkę do włosów, żeby oszczędzić cierpień głowie rodziny czy innej osobie oddelegowanej do ukatrupienia karpia. Większość jednak przeżywa dramat, gdy ich nowe zwierzątko nagle znika albo widzą je po dekapitacji na kuchennym blacie. Czyli sposób „na wannę” ma sporo wad.
Wędkarską metodą, po odłowieniu takiego osobnika z wanny, można przed skrobaniem i patroszeniem polać go wrzątkiem (zabitego oczywiście). Pozbędziemy się wtedy śluzu, który też zawiera w sobie ten mulasty zapaszek. Przy okazji skóra stanie się jaśniejsza.
Karp w filetach, dzwonkach itp.
Można też kupić karpia już zabitego i nie toczyć familijnych sporów, by dociec, kto jest głową rodziny i komu ma przypaść zaszczyt pozbawienia ryby życia i wnętrzności. Karp jest dostępny w całości, w filetach (z ościami lub bez), w dzwonkach. Tak sprawioną rybę można obłożyć rozmaitymi składnikami, które mają przejąć jej zapach lub ją aromatyzować. Najgoręcej polecam zalewę z mleka – szczegóły znajdują się w przepisie na smażonego karpia.
Ponadto karpia można włożyć na kilka-kilkanaście godzin do lodówki:
– w samej cebuli albo w samym czosnku (pokrojone na plasterki)
– posypanego majerankiem i obłożonego plasterkami cebuli
– przełożonego warstwami utartych pietruszek, marchewek i selera oraz opcjonalnie z dodatkiem cebuli i czosnku
A Wy jakie macie sposoby na karpia?
Słyszałam o tym, żeby namoczyć karpia w soku z cytrusów.
A ostatnio przeczytałam w książce „Kuchnia staropolska” Piotra Adamczyka o tym, żeby dzwonki karpia ułożyć w misce tak, aby się nie dotykały, następnie zalać je wrzącym octem i przykryć.
Rybę przeznaczoną do smażenia tak trzeba potraktować wg Adamczyka?
moczę w jogurcie naturalnym.
Mułu i smrodu niczym się nie zniweluje więc polej karpia ostrożnie wrzątkiem / wodą/, nośna polewać kilka razy i oczyścić aż karpik będzie złoto biały / nie może być nic czarnego , no i teraz jak go usmażysz to poczujesz smak karpi. Polecam bo tak robię od lat .