Jak ugotować bób?
Bób, jak fasola i groszek, to nasiona zamknięte w potężnych strąkach. Znamy go jednak w postaci już wyłuskanej, zamkniętej w półkilowych woreczkach – tak przeważnie sprzedaje się go na straganach i w warzywniakach. Pojawia się na początku czerwca i kosztuje wtedy krocie. 15 zł za 50 dag to dla mnie lekka przesada, więc zazwyczaj „wbijam zęby w ścianę” i cierpliwie czekam dwa tygodnie. Bobem zaczynam się obżerać, kiedy cena schodzi do 5 zł/woreczek. Nie mrożę go na zimę, ponieważ szkoda mi miejsca w zamrażarce. Po sezonie jestem nim tak nasycona, że zwyczajnie nie mam już na niego ochoty.
Bób jaki jest – każdy widzi.
Nie jest jednak zawsze taki sam. Na początku sezonu to soczyste, intensywnie zielone, śliskie ziarna, które lekko „skrzypią” w zębach i łatwo wyskakują z delikatnej skórki. W szczytowym okresie skórka staje się nieco twardsza a nasiona coraz bardziej mączyste, o większej zawartości skrobi. U schyłku bób żółknie, przykleja się do twardej łupiny i nie sprawia żadnej radości przy jedzeniu – nie wiem, dlaczego sprzedaje się go wtedy, chyba z rozpędu. Moim ideałem jest właśnie lekko mączysty bób, ale jeszcze w delikatnej skórce. Jem go bez obierania, razem z łupinką. Nie polewam go niczym i nie posypuję.
Teorii na temat metod gotowania bobu jest tysiąc trzysta sto czterysta. Jedni uważają, że się go gotuje pół godziny, inni że kwadrans, kolejni optują za pięcioma minutami. Opinie są jak dupa – podzielone. Są nawet tacy, którzy gotują bób przez chwilę, aby sparzyć skórkę, cedzą go, obierają i gotują ponownie. Ludzie lubią dokładać sobie roboty.
Kolejnym problemem jest ilość i temperatura wody – jedni gotują na parze, inni leją wody tyle tylko, żeby zakryła nasiona, następni uważają, że powinno być jej dwa razy tyle. Jedni zalewają bób wrzątkiem, inni zimną wodą.
Jeszcze jedną zagwozdką, która mi przychodzi do głowy, jest ilość soli. I to, czy dawać cukier. Smakosze uważają, że szczypta cukru podkreśla naturalny smak. Ja to chyba zbyt prosta jestem a moim kubkom smakowym daleko do wyrafinowania, bo nie czuję żadnej różnicy, czy jest ten cukier, czy nie. Oprócz soli i cukru można dodawać do gotowania również koperek, cząber albo czosnek.
No to jak ugotować ten bób?
Po pierwsze – sprawdź, jaka jest zawartość woreczka. Czy to bób młody, w sile wieku czy stary? Przyglądając się bobowi, można zauważyć na niektórych ziarenkach kropki. Bywa, że są to przejawy życia wewnętrznego bobu – robaczki. Możesz to zignorować i potraktować je jako alternatywne źródło białka. Możesz również załamać rączęta nad żywotem białych tłuścioszków i niczym Kopciuszek pooddzielać ziarna zdrowe od zarobaczonych. I wyrzucisz pół paczki.
Wracając do bobu – młody gotuje się najkrócej 5-10 minut w zależności od wielkości ziaren. Ten mączysty z pełni sezonu gotuje się około 10-15 minut. A stary? Znacznie powyżej 15 minut. Nawet do pół godziny. Bób przed gotowaniem umyj w zimnej wodzie, następnie zalej wrzątkiem w takiej ilości, aby przykrył ziarna i gotuj na niewielkim ogniu przez wyznaczony czas od kiedy woda ponownie zacznie wrzeć. Przed odcedzeniem wyjmij kilka sztuk i sprawdź, czy są już dobre.
Po drugie – każdy ma inne upodobania odnoście słoności. Każdy z nas trochę inaczej gotuje chociażby ziemniaki, więc nie będę Ci kazała wsypywać do wody pół łyżeczki, płaską łyżeczkę, czubatą łyżeczkę soli. Wsyp tyle, ile uważasz. Ja bób solę, kiedy już się zagotuje. Nie dodaję cukru, bo nie widzę różnicy a koperku, bo mi tak nie smakuje.
I to chyba na tyle – mamy obcykane rodzaje bobu, ilość wody, dodatki i czas. Można gotować.
Bardzo ciekawy artykuł i porady:)
A ja bób daje na goraca patelnie odrobina oliwy i odrobina masla, smazy sie on okolo12-15 minut az sie skorka zarumieni i sole juz w miseczce, jest pyszny, ma zupelnie inny smak od tego gotowanego ktory rowniez jest pyszny. Plecam jako alternatywe gdy gotowany troszke sie przeje .
chętnie spróbuję- dzięki 🙂
Ja bób zawsze gotuję z czosnkiem i koperkiem , uwielbiam 🙂
reewelacja, w skrócie ujęte, super
justi – nigdy z czosnkiem nie robiłem – spróbuję