Makaron do rosołu i garść złotych rad od Marii Disslowej
Dorwałam ostatnio na jednym z portali aukcyjnych genialną książkę kucharską „Jak gotować. Praktyczny poradnik kucharski z 1930 roku” Marii Disslowej. Zagorzałe feministki po przeczytaniu wstępu napisanego przez autorkę zapewne dostałyby hiperwentylacji z oburzenia. Przytoczę Wam ostatni akapit tej smakowitej wypowiedzi:
„Rządy w gospodarstwie domowym niepodzielnie sprawuje kobieta. Do niej należy utrzymanie porządku w mieszkaniu, odzieży, żywienie rodziny, dbanie o jej zdrowie, wychowanie dzieci i budżet domowy. Umiejętnie prowadzone gospodarstwo domowe czyni dom ciepłym ogniskiem, wokół którego skupia się cała rodzina. Rządy domowe źle sprawowane rozpraszają rodzinę, powodują domowe niesnaski, złe nałogi, upadek moralny i materialny. Obowiązkiem każdej dobrze myślącej kobiety jest zaznajomienie się dokładnie z wiadomościami z dziedziny gospodarstwa domowego, zarówno teoretycznymi, jak i praktycznymi, aby dzięki racjonalnemu odżywianiu wychować silne, zahartowane pokolenie i stworzyć dobrobyt domowi. Młoda kobieta, chcąc podjąć się tego zaszczytnego dzieła w tych trudnych czasach, musi je zacząć od odpowiedniego przygotowania się, musi pokochać gospodarstwo i ognisko domowe i nauczyć się w nim rządzić.”
Szczególnie to ostatnie zdanie nabiera wyjątkowej aktualności w świetle tego, w jaką „żywność” obfitują współczesne sklepy. W tych trudnych czasach (pozwolę sobie powtórzyć za Disslową), aby jeść zdrowo, trzeba wrócić do metod już nawet nie naszych babek, co prababek. Babki nasze bowiem gotowały w epoce pustych sklepowych półek i były mistrzyniami w robieniu czegoś z niczego. Prababki zaś, zwłaszcza dobrze sytuowane mieszkanki miast, korzystały z przedwojennej obfitości i różnorodności surowców, do których i my mamy obecnie łatwy dostęp (jeśli zamkniemy oczy na komercyjne gotowce).
Aby gotować w tym duchu, faktycznie trzeba się przygotować teoretycznie i nabyć dużo wprawy w praktycznym zastosowaniu tej wiedzy. Jedną z takich podstawowych umiejętności jest przygotowanie domowego makaronu. Podobnie jak w przypadku lanych klusek nie ma w tym wielkiej filozofii, ale jest kilka kruczków, których znajomość pomaga robić to dobrze. Disslowa wplata w przepis kilka ważnych wskazówek. Do ciasta, które masz zamiar ususzyć, aby było na później, nie dodawaj soli, ponieważ nie dość, że się dłużej suszy, to jeszcze po pewnym czasie wilgotnieje i psuje się. By zaoszczędzić jajek, możesz dodać do ciasta tyle wody, ile jaj, mierząc ją skorupką z jaja (ale gotuj wtedy makaron tylko w wodzie). Jeśli masz zamiar gotować makaron w rosole, to nie dodawaj do ciasta wody, bo rosół będzie mętny. Dobrze wyschnięty makaron należy przechowywać w słoju przykrytym papierem i obwiązanym sznurkiem.
Składniki (około 10 porcji):
- około 180 g mąki pszennej (typu 650)
- 2 średnie jaja*
Na stolnicę wsyp mąkę, zrób w kopczyku dołek i wbij jajka. Rozmieszaj nożem, następnie zagnieć ręką. Ciasto powinno być twarde. W razie potrzeby podsypuj mąką.
Zagniecione ciasto podziel na dwie równe części i rozwałkuj je bardzo cienko. W trakcie wałkowania drugiej części, pierwsza będzie schnąć.
Przeschnięte ciasto pokrój na pasy o szerokości dwóch-trzech palców, złóż po kilka podsypując mąką, aby się nie skleiły i tnij wąskie nitki makaronu albo szersze tasiemki, jak wolisz. Jeśli potrzebujesz mieć długie wstążki, to rozwałkowany płat zroluj i wtedy tnij w poprzek na paski.
*w oryginale było 70 g mąki na 1 jajko, ale autorka nie podała, jakiej wielkości to jajo ma być – kiedyś nie zwracało się uwagi na to czy to S, M, czy L – jajko to jajko. Użyłam średniego i przy tej ilości mąki ciasto wyszło za rzadkie.
Trudno o prawdziwą, smakowitą kurę, ale domowy makaron może zrobić każdy 🙂 Dziękuję, że o tym przypomniałaś…
Zołziku kochany uwielbiam Twojego bloga:) moja babcia taki makaron robiła do niedzielnego rosołku i normalnie chyba się skuszę i sama spróbuję, a co! :))
Dzięki Kochana! 🙂 Zrób, zrób koniecznie, bo dziś sama jesteś matką, a za lat ileś będziesz babką i cóż lepszego będziesz mogła dać swojemu wnuczkowi? 😀
Smakowe wspomnienia dzieciństwa – to coś, co możemy naprawdę dać w posagu swoim dzieciom…
Co za mądra kobieta ta Disslowa! Mogłabym się podpisac obiema rękami pod tym co pisze, a tak na marginesie, gdzie można kupic tę książkę? Pozdrawiam, Kasia.
p.s. świetny blog.
Dziękuję! Dzisiaj jej poglądy są nieco pod prąd, ale też się z nimi zgadzam – co za ulga, że nie ja jedna 😀
Książkę można czasem spotkać w antykwariatach i na pewno jest na Allegro.
Pozdrawiam 🙂
Poszukam(jestem fanką Allegro), a co do poglądów, to moje też są pod prąd. Jestem niepracującą mamą i żoną (mimo dyplomu z ekonomii), i w moim otoczeniu uchodzę za dziwoląga, bo jak zajmowanie się domem może byc ciekawe? Pozdrawiam, Kasia.
Jutro robię 🙂
tylko jajka, szczypta soli maka ,to najlepszy makaron domowy