Francuski chleb codzienny
Przepis znalazłam na stronie Chleb – moja domowa piekarnia i nieco uprościłam technologię. Też wyszedł 😉 I stał się z miejsca jednym z moich ulubionych. Idealnie nadaje się, jak sama nazwa wskazuje, na chleb codzienny – jest neutralny w smaku, pasuje do wszystkiego i nie jest upierdliwy przy produkcji. Wyrósł mi ekspresowo, być może za sprawą prastarego zakwasu – udało mi się zdobyć taki, który pochodzi z wielopokoleniowej piekarni
Składniki na zaczyn:
- 50 g aktywnego zakwasu pszennego
- 155 g letniej wody
- 155 g mąki pszennej (typ 650)
Zaczyn należy rozmieszać najlepiej na 12 godzin zanim zaczniemy robić ciasto na chleb. Ja zazwyczaj robię to późnym wieczorem i zostawiam na noc w ciepłym miejscu (temp. ok. 24 stopni). Podane ilości składników uwzględniają to, że 50 g zakwasu powędruje z powrotem do lodówki (na następny chlebek), a do wypieku wykorzystam 310 g.
Składniki na duży bochenek:
- 310 g zaczynu
- 700 g mąki pszennej (typ 650)
- 45 g mąki pszennej razowej
- 2 łyżeczki soli
- 500 ml wody
Wykonanie ciasta na chleb jest bardzo podobne do zrobienia drożdżowego. Do dużej miski przesiałam mąkę pszenną o typie 650 (bardzo dobrze sprawdza się „mąka Babuni” z biedry), potem mąkę razową, wsypałam dwie płaskie łyżeczki soli, zrobiłam dołek i wlałam zaczyn („wlałam” to trochę dużo powiedziane, ponieważ ma on dość ciągnącą konsystencję, trochę jak gęsty kisiel). Ciasto zagniatałam, jak nasze babki i prababki, siłą swoich rąk, dodając stopniowo wodę. Wyrabiałam przez około 15 minut, aż masa stała się sprężysta, gładka i zaczęła odchodzić od, umączonej aż do łokcia, ręki.
Po wyrobieniu odstawiłam je na pół godziny, aby odpoczęło.W tym czasie przygotowałam garnek rzymski, w którym miał się upiec mój bochenek. Zamoczyłam go na kwadrans w wodzie, potem osuszyłam, nasmarowałam oliwą i oprószyłam solidnie otrębami.
Po półgodzinnym odpoczynku jeszcze raz na szybko zagniotłam ciasto (i tak zostało dość luźne), przełożyłam je do naczynia i nakryłam pokrywką. Wstawiłam do piekarnika nagrzanego do 50 stopni (grzanie wyłączyłam, ale zostawiłam świecącą się żarówkę – generuje to trochę ciepła). Po 2 godzinach miałam tak oto wyrośnięte ciasto.
Posypałam je z wierzchu mąką i nagrzałam piekarnik do 250 stopni. Tuż przed włożeniem do piekarnika nacięłam wierzch bochenka ostrym nożem i przykryłam garnek rzymski pokrywką. Po 10 minutach zmniejszyłam temperaturę do 180 stopni i piekłam jeszcze przez godzinę. Bochenek był dobrze wypieczony, ponieważ popukany w spód wydawał głuchy odgłos.
Zanim przystąpicie do konsumpcji będzie dobrze, jeśli wystudzicie chlebek na kratce pod ściereczką. Przy moich pierwszych wypiekach połowę pożerałam jeszcze na gorąco, bo nie mogłam się doczekać 😉 Chlebek jednak znacznie lepiej się kroi po kilku godzinach.
Jeśli nie macie garnka rzymskiego, to po włożeniu chleba do piekarnika trzeba wytworzyć parę, np. za pomocą zraszacza do kwiatków albo naczynia z wodą na dnie piecyka.
Świetna foremka! Nabrał niesamowitego kształtu.
Cieszę się, że się podoba 🙂