Intensywny kurs pokory od Panny Grymaśnej


Możesz również polubić…

5 komentarzy

  1. gin pisze:

    Współczuję…
    Zawsze jest szansa, że z tego wyrośnie… 🙂

  2. Mątewka pisze:

    Świetny blog. Dobrze, że Magazyn Kuchenny wspomniał bo wcześniej nie znałam.

    Wszystkim mamom Wyżerek powinna się trafić taka Grymaśna sztuka. Mi się trafiła jako pierworodna. Post jest utrzymany w żartobliwym tonie ale nie daję się zwieść. Wiem przez co przechodzisz. Rady pt. „widocznie nie jest głodne, jak zgłodnieje to zje” bezcenne. I oczywiście wszystkie poradnikowe o indywidualnych smakach, różnorodności, atrakcyjnym podaniu, nie przymuszaniu i posiłkach w miłej atmosferze.

    • Agata pisze:

      Bardzo mi miło, że spodobało Ci się u mnie 🙂

      Z tymi Grymaśnymi chyba nic nie da się zrobić. Zdrowe dziecko samo się nie zagłodzi, więc jeśli pediatra jest zadowolony i nie ma innych niepokojących objawów, to chyba trzeba po prostu zacisnąć zęby i jakoś z tym żyć. Dzisiaj Córa wtrząchnęła 1/3 pstrąga, ale frytek z piekarnika i pieczonych warzyw już ruszyć nie chciała. Cóż – cieszę się jak głupia z tej ryby 😉

  3. Joanna pisze:

    Postanowiłam napisać mój pierwszy komentarz w życiu! Powodów jest kilka: 1. na Twój blog wpadłam szukając przepisów najprostszych dań typu lane kluski (przepis mistrz) bo 2. moja pierwsza i jak na razie jedyna córka jest mega niejadkiem i przy niej musiałam nadrobić wszystkie kulinarne zaległości;) i 3. dziecko me od niemalże urodzenia nosi przydomek Godzilla, ale z racji diabelskiego wręcz charakterku. Czytając Twój wpis miałam przed oczami moja Godzilla obecnie 2,5 letnia z wszelkimi objawami buntu dwulatka. Jakże swietnie znam owo drganie powieki kiedy to wychodzę z siebie, żeby jej coś pysznego zrobić, a młoda pluje daleko;) patrząc mi głęboko w oczu, jestem prawie pewna, ze widzi to delikatna drganie;) Jej ulubione danie to klasyczne włoskie pesto homemade, nie do wiary. Na koniec gratuluje poczucia humoru i rzecz jasna talentów kulinarnych.

    • Agata pisze:

      Joanno, bardzo dziękuję, że chciało Ci się napisać ten komentarz – to taka pożywka dla blogera, bardzo smaczna 😉 Może to trochę okrutne, ale cieszę się, że nie jestem jedyną, która zmaga się z problemami generowanymi przez niejedzące dziecko – co dwie głowy, to nie jedna i łatwiej wymyślić jakiś podstęp, żeby skłonić do jedzenia. Panna Grymaśna lubi oliwki (również w formie tapenady – wtedy zje nawet trochę chleba) i rodzynki (tylko solo). Pozdrawiam serdecznie i życzę powodzenia w serwowaniu posiłków 🙂

Skomentuj Joanna Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *