Amnesty International, UNICEF i inni – nie dobijajcie się, już więcej Wam nie otworzę


Możesz również polubić…

10 komentarzy

  1. mora pisze:

    Nic dodać , nic ująć.

  2. Frida pisze:

    No i BRAWO! Zgadzam się z Tobą w 100% ,tyle że ja nie udaję że mnie nie ma w domu tylko zwyczajnie nie otwieram.Mój dom,moja sprawa i nie muszę sie nikomu tłumaczyć .

  3. Uff, bo ja miałam wyrzuty sumienia, ale mam dokładnie taki sam stosunek do tego typu domokrążców i zgadzam sie z każdym podpunktem!

  4. Sylwia pisze:

    Masz racje Agato, popieram twoje zdanie!

  5. Taste life up pisze:

    Cała prawda. Mam tak samo!
    Kiedyś to mnie jeszcze ruszało „nie pomoże Pani głodującym dzieciom”…. no krew mnie najjaśniejsza zalewa. Też wspieram z doskoku. Najczęściej szlachetną paczkę i siepomaga. Wystarczy. Nie chce rozmawiać o zwierzętach ginących ani w domu, ani na cmentarzu, ani w centrum handlowym. Dziękuje, dobranoc.

  6. Olga Nina pisze:

    Absolutnie. Do domu wpuszczam tylko ludzi, których znam.
    Ja mieszkam w Hiszpanii i muszę powiedzieć, że tutaj ludzie się nie przejmują tym, czy ktoś (wolontariusz, kominiarz, ktokolwiek nieznany) będzie wiedział że są w domu. Domofony z kamerą – gdy dzwoni ktoś nieznajomy, nawet nie podnosi się słuchawki, bo to pewnie ulotki czy przedstawiciele handlowi kablówki czy unicefu czy innych ubezpieczeń. Gdy ktoś puka do drzwi, a nikogo nie oczekują, po prostu nie otwierają. Serio, widziałam to w więcej niż jednym mieszkaniu 🙂 🙂 Na początku się bardzo dziwiłam, ale teraz już sama tak robię. No i nigdy nie otworzę drzwi nieznajomemu, jak jestem sama w domu, mimo że mieszkam na strzeżonym osiedlu.

  7. Karolina pisze:

    Wielcy mi arcywonlontariusze. To sa zwykle dzieciaki, ktorym zalezy na pieniadzach z dorywczej pracy- okolo 6-8zl/h. Do wyrobienia normy, kary za nie dopelnie ie obowiązków… Straszne jest to, ze dzieciakom wmawia się głupotę o 'szczytnym celu’ i liczy na to, że będą charować po kilkanaście godzin po to, by ktoś na cieplej posadce w biurze uznal, że norma jest nie wyrobiona i dziecoak nie dostanie nic… Szczerze mówiąc nie slyszalam jeszcze o 'domokrążcach’. Widzialam tylko tych, ktorzy spacerują po ulicach zbierając deklaracje. ..

  8. werka pisze:

    Dodam coś od siebie. To nie bezpośrednio UNICEF zbiera te polecenia zapłaty. Tworzą się firmy, które dla nich pracują i ci akwizytorzy to ich pracownicy.
    Niedawno byłam w jednej na dniu próbnym. Były szumne hasła o pozytywnym nastawieniu, uśmiechu, kawie z rana(wtf), ciągłych szkoleniach i wyjazdach do innych miast czy nawet państw.
    A sprawa wygląda tak, że pracownicy zarabiają tyle, ile umów uda im się podpisać. Przychodzą do pracy na 11, mają ciąg „superszkoleń”, żeby około 13-14 wyjść w miasto. Podobno UNICEF zleca im konkretne obszary.
    Byłam na dniu próbnym, z czystej ciekawości, bo nie chcę pracować jako akwizytor. Nie żałuję, bo wieeele widziałam, ale zdecydowanie odmówiłam. Moja liderka miała jedną, przygotowaną odgórnie formułkę, którą niekiedy wręcz atakowała tych ludzi. Nawet zająkiwała się w tych samych miejscach. Bywała natarczywa i było mi czasem za nią głupio, chociaż jej nie znałam. Miała nieźle przeprany mózg, bo uważała, że robi coś super potrzebnego. Jeśli ktoś był zainteresowany, to się go cisnęło. Jeśli byłby, ale dopiero za godzinę, dwie, to się do niego wracało. Jeśli ktoś nie był chętny, odznaczało się go na liście. Ale jeśli kogoś nie było w domu, nie otworzył, to się do niego wracało… Spędziłam w terenie ponad 6 godzin, nikt mnie nie uprzedził, że to będzie tyle trwało. Ale nie chciałam tego urywać, bo byłam ciekawa, co dalej.
    Do biura wróciliśmy po 20, bałam się, że ktoś będzie specjalnie na nas czekał czy coś. Nie. Tam było pełno ludzi, oni tak pracują! Dzień w dzień, poniedziałek-piątek, czasem soboty, 11-21/22. Wszyscy uśmiechnięci, obrazek jak z horroru 😛 Musiałam wypełnić test wiedzy (!), podobno liderka też była ze mnie bardzo zadowolona. I tym samym przeszłam drugi etap rekrutacji, po czym odmówiłam współpracy. A, te wyjazdy do innych miast polegają na tym, że w innych miastach chodzi się po ludziach i zbiera te deklaracje… 😛 Taki rozwój.

    Moje rady: nie bać się. Miejcie gdzieś, że ktoś was usłyszy za zamkniętymi drzwiami – nie chcecie – nie otwierajcie. Identyfikator da się sprawdzić, tam jest jakiś numer danego człowieka, wystarczy go wpisać na stronie UNICEFU – taka osoba powinna o tym poinformować. Ale mimo wszystko – ja bym do domu nie wpuściła. Było mi strasznie dziwnie, jak siedziałam tak u kogoś obcego w mieszkaniu :/

  9. janusz12341211 pisze:

    Każdego da się sprawdzić na stronie organizacji lub telefonicznie.
    Zanim przedstawiciel wyjmie formularz pyta wprost czy dana kwota raz w miesiącu nie zmieni stylu życia. Po za tym każdy pomaga ile chce.
    Unicef dział w 200 krajach , w tym także w Europy.
    Najwięcej ludzi zaangażowało się do pomocy po przez wizytę przedstawiciela , więc jest to najskuteczniejsza metoda angażowania ludzi do pomocy.
    Niech nawet każda się przyłączy do pomocy ratuje jedno dziecko gdzies na swiecie to i tak sukces.

Skomentuj mora Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *